niedziela, 21 kwietnia 2013

{007} Mieszanka uczuć


Moje nagie stopy przy każdym kroku stykały się z miękką, dość chłodna powierzchnią, którą jednym spojrzeniem zidentyfikowałam, jako trawę pokryta poranną rosą.  Z lekka przerażona nieznanym położeniem okręciłam się wokół własnej osi, aby dostrzec coś znajomego. Popadłam w jeszcze większą panikę, gdy zorientowałam się, że miejsce w którym się znajduję (tzn.polana) otoczona jest z każdej możliwej strony gęstym lasem. Możecie się śmiać, ale przerażenie z nim związane zostało mi  jeszcze z dziecięcych lat, kiedy to mała ,przesłodka dziewczynka o imieniu Lilian, została uprowadzona przez starszego o dwa lata kolegę o imieniu Nick. Żarty, żartami, ale to nie on musiał się błąkać w przerażających odmętach ciemności, przy raczej nie miłym zapachu wydzielanym przez, no właśnie przez co? Do tej pory stanowi to dla mnie zagadkę. A potem psycholodzy łamią sobie głowy, by dotrzeć do źródła tych wszystkich obsesji które kłębią się w ludzkich sercach. Ale, może to i lepiej przynajmniej mają swoje zadanie, zamykają się we własnych fantazjach i dają człowiekowi spokój, stanowiąc przeciwieństwo telemarketerów, którzy ostatnimi czasy wydzwaniająco do mnie o nieludzkich porach, z zapytaniem czy przypadkiem nie chcę kupić cudotwórczego mopa. No tak, przecież Lilian Sanchez nic innego do szczęścia nie potrzeba, prócz kupna niezbędnego dla nastolatek urządzenia czyszczącego, za jedyne 500 złotych.
Głośno wypuściłam powietrze zebrane w moich płucach. Jak zwykle przy głębokich przemyśleniach zapominam, o bądź, co bądź istotniej czynności dla mego życia, oddychaniu. Mocnym podmuchem wprawiłam w ruch nasiona dojrzałego mlecza, stwarzając wokół siebie magiczną poświatę, która ginęła powoli za cieniem zacieśniających się wokół mojej postaci ,drzew. Krzyczałam, błagałam o pomoc, jednak co najdziwniejsze z mych ust nie wydobywał się żaden dźwięk. Ze zdenerwowania zaczęłam biec w bliżej nieokreślonym kierunku, chciałam się stąd wydostać. Lecz, im dalej się przemieszczałam tym dalej zagłębiałam się w las. Już miałam się poddać, kiedy to moja uwagę przykuła postać, skulona, nieporadna, jednak byłam pewna, iż jest to męska sylwetka, którą na dodatek znałam. Szalenie prze szczęśliwa z tego właśnie powodu znów rozpoczęłam wyścig, gdy znalazłam się bliżej chłopaka opartego o drzewo, które stanowiło jego wybawczą podporę, usłyszałam płacz. Wszystko wokół stało się jedna wielką i mglistą plamą. Wirowanie, mdłości i jedno słowo, które od chwili przebudzenia samo cisnęło mi się na usta- Zayn.
*
Otworzyłam drżące ze zdenerwowania  powieki. Odrzuciłam pomięty kocyk, na brzeg dwuosobowego łoża. Rozejrzałam się po nieznanym pomieszczeniu, które jednak po chwili stało się przeze mnie rozpoznawalne. Pokój Malika. -Zayn- szepnęłam przerażona. Obłęd. Boję się, w tym momencie cholernie mocno, boję się o mojego przyjaciela. Nie jedni wmawialiby mi głupią sentencje 'to tylko sen', nie wiedząc jaką wagę stanowi u mnie, ten dla wszystkich najzwyklejszy w świecie obraz, który zostaje  przekazywany przez ich podświadomość, niemalże codziennie. Mnie natomiast zostaje przekazywany niemalże nigdy. Gdy jednak przytrafia się jedna z tych szczególnych nocy, wiem, że muszę uważać, nawet nie chodzi o mnie. Dużo większy strach wywołuje u mnie strata bliskich osób. Jedynych osób, które obdarzyłam zaufaniem, po śmierci babci. Wywołali gorzkie łzy, ale potrafili wywołać także szczery uśmiech. Nie ten, fałszywy, który i tak rzadko witał na mojej twarzy, od dnia... właściwie od zawsze. Oczywiście odejmując chwile spędzone z moją świętej pamięci babką Felicją.
To było ostrzeżenie, wysłane przez umysł. Niestety cholernie trudne do zrozumienia. Zawsze takie były, niedokończone, urwane w połowie, a czasem nawet tuż przy początku. Zawiłe, nie dające żadnego pożytku, prócz wywołania u mnie panicznego strachu, obezwładniającego całe ciało.
*
Czaszkę przeszywał silny ból. Potykając się o własne nogi, dokuśtykałam do schodów prowadzących na parter, mieszkania. Biegłam ciężko oddychając, nie zważając na co rusz, pojawiające sie mroczki przed oczami. O mało co nie zachłysnęłam się szczęściem, gdy usłyszałam głos Zayna przebijający się, przez barierę wytworzoną przez mój mózg.- Harry, wiem, że najmądrzejszy nie jesteś, ale... i nie usłyszałam w czym przeszkadza mu jego głupota, ponieważ nagle moja noga osunęła się niebezpiecznie, po krawędzi pierwszego stopnia stromych schodków. Runęłam jak długa, a jedyne na co mnie stać to wykrzyczenie mało ambitnych słów.- Kurwa! No nie! Ałć! To bolało! -Dlaczego ja? Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Zawsze i bez wyjątku takie sytuacje przydarzają się mi. Głupi ma wieczne szczęście, więc godne zastanowienia jest to, czemu mnie mimo tego omija. W cholerę z tymi ludowymi mądrościami. Mogę się jedynie cieszyć, iż lekko się poobijałam, ale ostatecznie wyszłam z tego bez szwanku. Ja tu sobie przeprowadzam kulturalną rozmowę z własną podświadomością, a tych dwóch pajaców nie szczędzi sobie radości z mojego wypadku.- No i z czego wy się tak śmiejecie?- naburmuszona skrzyżowałam ręce na piersiach. Powoli zaczęło do mnie docierać co właściwie się stało, ale poudaje jeszcze chwilę obrażoną. Chciałam, no ale nie mogłam się powstrzymać, przed chichotem. Tak dobrze słyszycie chichotem. Jestem pod wrażeniem nawet nie wiedziałam, że potrafię chichotać jak jedna z tych plastikowych idiotek. To niesamowite wręcz odkrycie wywołało u mnie, kolejną salwę śmiechu. Jedna nastawała po drugiej, atak Zayna i Harrego widocznie każdemu się udziela.
Gdyby chociażby dwa tygodnie temu, ktoś powiedziałby mi że w najlepsze zaśmiewałabym się z mojej nieudolności wtulona w samego Harrego Stylesa, wraz z nowym przyjacielem Zaynem Malikiem, własnoręcznie załatwiłabym mu wizytę u najlepszego psychiatry w kraju.
*
-Anastazja jest w szpitalu!- usłyszeliśmy słaby głos bladego Horana przekraczającego próg apartamentu.-Miała wypadek…- wszedł osuwając się na kolana.

Natychmiast podniosłam się z ziemi i podeszłam do niego szybkim krokiem. Uchwyciłam jego twarz w dłonie i spojrzałam ze złością w jego oczy- Niall wypadek to poważna sytuacja ,a nie przedmiot żartów.- wściekła zaczęłam wymachiwać rękami. Jednak żaden traf nie był celny, zawdzięczam to furii, która nade mną zapanowała. Poczerwieniałam, a z oczu zaczęły cieknąć łzy. Byłam pewna, że zaraz powiadomi nas, iż był to tylko szczeniacki kawał, zaśmieje się i będzie wielce szczęśliwy, że udało mu się wkręcić chłopaków. Nienawidzę tego. Pamiętam, już mnie kiedyś oszukali. Ja uwierzyłam i zrobiłam coś strasznego, coś czego bardzo żałuję do dnia dzisiejszego.
Silne ramiona Zayna, Harrego, Zayna, Harrego. Nie wiem co się dzieje amok, mną zawładnął.
-Mówię prawdę, nie potrafię kłamać- momentalnie poczułam falę spokoju, po której nastała kolejna fala rozpaczy. Anastazja. Bliska osoba. Sen.

4 komentarze:

  1. Jestem absolutnie zakochana w wyglądzie bloga. Widziałam wiele pięknych, ale ten mnie naprawdę zachwycił.
    Chociaż fanką 1D nie jestem to rozdział jak najbrdziej w porządku, tylko przeszkadza mi to, że nie ma akapitów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu to jest super!
    Kocham tego bloga!
    Pisz dalej, To jest świetne!
    Mam nadzieję że reszcie Lil będzie z Harrym
    a Annie z Zaynem:D
    Super nie mogę doczekać się nn:)
    Życzę weny /Juliet
    iamabigtrouble.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo lubię Twojego bloga i z chęcią go czytam , jednak gdy wczoraj weszłam na telefonie , aby sprawdzić czy jest nowy rozdział trochę się wkurzyłam , bo otwierając post nie mogłam nic przeczytać . litery zlewają się z tłem ( chodzi tu o to , że jak otwiera się w telefonie , bo jak na komputerze to jest świetnie ) i nie mogłam przeczytać :/ taka mała uwaga , a tak to niesamowite i czekam na ciąg dalszy
    [SPAM] zapraszam do siebie , możesz dodać do obserwowanych :
    http://jedenkierunek-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę bardzo dobrze piszesz, blog jest przecudowny. Sama treść opowiadania jak i jego wygląd! Przecudowny! Czekam na dalszą część! Pozdrawiam i zapraszam do siebie na prolog: bemyinspiraation.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń