poniedziałek, 14 stycznia 2013

{002} Przeszłość


Lilian.
Chcę zapomnieć! Naprawdę się staram, nie poddaję, a jednak przerasta mnie to i nie potrafię sobie z tym poradzić. Wiem że to głupie, wiem że nie powinnam o nim myśleć i wiem ze postąpiłam źle. Ale co zrobić gdy przy każdym zamknięciu oczu widzisz jego zielone tęczówki iskrzące się jak najprawdziwsze dwa diamenty. Nie wierzę, w to a jednak okazuję się być to prawdą. Nie wiem czy słuchać serca czy rozumu. Popadam z skrajności w skrajność. Tyle nie wiadomych a jednak oczywistych wyborów stoi przede mną. Jedyne czego jestem pewna to, to iż słowa chcę zapomnieć są kłamstwem. Wcale nie chcę zapominać. Chcę znowu poczuć dotyk jego dużej dłoni muskającej mój policzek i zaciągnąć się jego niesamowitym zapachem, chociaż miałam przyjemność doświadczyć tego tylko raz. Jeden jedyny raz, który dla niego pewnie nic nie znaczył. Jednak dla mnie był to przełom. Od tego momentu moje życie zaczęło się sypać. Nie wiedziałam że może być jeszcze gorzej, myślałam, że moje serce już jest zranione na tysiąc kawałeczków i już więcej ich nie będzie. Ale przeciwności losu połamały je najpierw na miliony, później na miliardy mikroskopijnych odłamków. Nie wiem czy ktokolwiek kiedyś sprawi iż z powrotem stanie się jednością. Moje przemyślenia nasunęły mi pytanie Czy to możliwe, że Harry przynosi cholernego pecha?

*
-Pocałuj mnie- powiedział po czym pochylił się zachęcająco, otulając swoim ciepłym oddechem moje przemarznięte policzki.
Nie wiem czemu w tej chwili nie usłyszałam swojego głosu tylko Annie wołającą ,, Twój pies zsikał mi się na buta, Mogłabyś łaskawie ogarnąć dupę i wstać.”
-Mhm. Te różowe będą lepsze.-odpowiadam do niej nieprzytomnie. Miałam na myśli tak, tak jeszcze pięć minut, ale to nieważne. Próbuję powrócić ponownie  do tego snu, ale jak zwykle mi to nie wychodzi więc jestem zmuszona podnieść swoje szanowne cztery litery i wybrać się z Hazzą na spacer. Zachciało mi się pieska to teraz muszę z nim latać na przechadzki pięć razy dziennie, fajnie wręcz przecudownie. Łazienka oczywiście zajęta, a jakby inaczej. Chociaż jeden plus nie będę musiała oglądać swojego odbicia, co groziłoby  poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. A wiec przynajmniej tego los mi oszczędził. Prawdziwa ze mnie szczęściara nie ma co. Podchodząc do walizki potknęłam się o swoje własne buty. Miałam sprzątnąć, no cóż w takim razie mogę je założyć na siebie i mieć z głowy. Z bagażu wyjęłam pierwsze co rzuciło mi się w ręce, po czym przeczesałam włosy szczotką. I już byłam gotowa. Dobrze że Annie nadal okupuje toaletę, bo inaczej zaraz by marudziła na temat mojego wyglądu. Znając życie przez pół godziny wybierałaby mi strój, na co nie mam najmniejszej ochoty.
*
Co za dzień, szkoda gadać. Nie dość że najpierw jakiś cygan próbował wyłudzić ode mnie pieniądze to teraz jeszcze uciekł mi pies. Pogoń za nim nie miała sensu, ponieważ z moją kondycją nic by z tego nie wyszło. Mogę wyliczyć same minusy, po pierwsze zmęczyłabym się po drugie od razu zrobiłabym się głodna i po trzecie wyglądałabym jeszcze gorzej niż teraz chociaż wątpię, iż mogłoby być to możliwe. Z biegu nici więc teraz mogę rozpocząć ranić swoje struny głosowe.
-Hazza! Chodź tu! Hazza!- wydzierałam się niczym psychopatka- Proszę cię! Haz…- moje lamenty przerwało mi nie  miłe warknięcie wydobywające się raczej z męskiego gardła. -Czego chcesz?
Już miałam się odwrócić kiedy uświadomiłam sobie, że przecież zwierzęta nie potrafią mówić. Najwyraźniej mój umysł robi sobie ze mnie żarty. Jednak ponowne warknięcie niezidentyfikowanego osobnika utwierdziło mnie w przekonaniu, że jednak z moja psychiką nie jest w porządku. Jedyne co mi pozostało to zobaczyć kto to…Okazało się, że  chłopak ,którego fryzura wyglądała jakby miał bliski kontakt z przewodami elektrycznymi. Zaraz, zaraz czyżby to był Harry. Harold Edward Styles. Mój Haz. 
-Mogłabyś wreszcie wyjaśnić o co ci chodzi?! Chcesz zdjęcie, czy może autograf?
-Yyy…-spojrzałam się na niego z uniesioną brwią- bez spiny, wołałam mojego psa nie ciebie, ale wiesz co w sumie to ty nawet trochę go przypominasz.- powiedziałam i parsknęłam śmiechem. Chociaż tak naprawdę nie było mi wesoło. Po dwóch minutach chichotu na moja twarz wstąpiła maska zdziwienia. Moja osłupiała mina chyba go usatysfakcjonowała, ponieważ na jego usta momentalnie wkradł się sarkastyczny uśmieszek. Trochę naiwne z jego strony. Aż mi się go żal zrobiło naprawdę myślał, że przeproszę  go tylko dlatego, iż jest jakimś cholernym bożyszczem milionów nastolatek.
-Och jakie to słodkie, naprawdę liczyłeś na przeprosiny- chłopak patrzy an mnie wyczekującym i zarazem zdezorientowanym wzrokiem- Niestety, musisz mi wybaczyć skarbie, bo ode mnie to ty ich na pewno nie dostaniesz. Taka rada na przyszłość nigdy nie powinieneś cieszyć się za szybko. A teraz jeszcze jedna uwaga o której miałam ci wspomnieć już dawno, ale okazje jakoś nie przybywały, jesteś totalnym dupkiem Styles!- syknęłam, po czym zaśmiałam się sarkastycznie.
-Czy my się znamy?- zapytał nie kryjąc zdziwienia.
Tym pytaniem doszczętnie wnerwił moja osobę. Więc przyłożyłam mu z liścia  w twarz po czym odeszłam dumnie unosząc głowę.
 Udawałam twardą, jednak teraz nic nie stało na przeszkodzie upustowi moich łez. Kierując się w stronę parku płakałam niczym mała dziewczynka, której zabrano lizaka. Niechętnie przyznaję, iż ja Lilian Sanchez poddałam się.
*
Obrać sobie za cel teren zieleni było dobrym pomysłem, ponieważ niespodziewanie znalazłam tam moją małą kruszynkę. Piesek siedział na kolanach chłopaka, któremu najwyraźniej też nie poszczęściło się w życiu, na co wskazywały pojedyncze łzy spływające po jego policzkach. Nie wiele myśląc usiadłam obok niego i rozpoczęłam rozmowę.
-Co się stało?- zapytałam prosto z mostu.
-Nic…Nieważne- odpowiedział po czym spojrzał na mnie smutnymi czekoladowymi tęczówkami.
-Miłość?
-Nieszczęśliwa.
-Wiedziałam. Pieprzyć ten stan!
-Raczej pieprzyć osobę przez którą tak myślisz.
-W takim razie walić Stylesa.- nie wiem czemu tajemniczy chłopak spojrzał się na mnie jakby zobaczył ducha.
-Czy…czy ty mówisz o Harrym?
-Tak. O widzę że go znasz i rozumiesz w pełni moją sytuację bo już zdążyłeś przekonać się  jakim idiotą jest.
-No cóż. Tak właściwie Harry jest moim przyjacielem i przynależymy do jednego zespołu, ale przyznaję Ci rację to idiota. Skończony idiota, którym swoja droga sam jestem
-Chciałam się wygadać, ale jak widać ty nie byłeś trafnym wyborem. Nawet najdrobniejsza decyzja podjęta przeze mnie nie jest dobra. Zawsze jeszcze pogarszam swoja sytuację. Do szczęścia brakuję mi jeszcze żebyś powiedział że Harry zaraz tu przejdzie.
-No to nadal możesz pozostać pogrążona w rozpaczy bo go tu nie będzie przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
-Dzięki Bogu. Jak widać moje modlitwy wreszcie zostały wysłuchane. Kultura wymaga od mnie żeby zapytać się jak masz na imię, więc słucham?- pytam z rękami założonymi na piersiach.
-Zayn. Zayn Malik.- odpowiada obojętnie.
-Jestem Lilian. Fajnie że pytasz. Bardzo…-mówię z wyczuwalną ironią w głosie gdy nagle mój mózg zdołał przetworzyć informacje i orientuje się o bardzo istotnym fakcie- Czekaj, czekaj  czy ty przypadkiem jesteś tym gościem od Annie?? Tym przez którego wylewa morza wręcz oceany łez?- spojrzałam na niego nie kryjąc wyrzutów.
-Serce mi się kraja gdy to słyszę. Tylko czemu nie daję znaku życia i nie odpowiada na moje wiadomości. Trochę zdziwiło mnie że nie dopytuje się skąd ją znam, ale to nie mój problem, najwyraźniej nie ma takiej potrzeby.
-Może chce zapomnieć. To bardzo istotne wytłumaczenie. Przywaliłabym ci ale jakoś zwyczajnie nie mam na to siły.
-Dzięki. Miłe z twojej strony.
-Widzę że głupie uwagi i podły charakter musiał przesiąknąć z harryego na ciebie.
-Ty za to swoje docinki ćwiczyłaś zapewne od małego. Jesteś bardzo wyszkolona, może nawet bardziej od Hazzy.
-Poddaje się nie mam siły ani ochoty na kłótnie.-podniosłam ręce w obronnym geście- Co szczerze mówiąc nie jest w moim stylu. Zapewnia cię, gdybym dzisiaj GO nie spotkała właśnie byłabym  swoim żywiole.
-Wyjaśnisz mi co takiego Harold ci zrobił?
-Naprawdę chcesz wiedzieć? Jesteś tego pewien? Co mi zrobił? Dziecko mi zrobił. Zadowolony?- powiedziałam po czym wybuchłam głośnym płaczem. Malik nie wiedząc co robić, najzwyczajniej w świecie mnie przytulił. To chyba był dobry pomysł, ponieważ spłynęła na mnie fala bezpieczeństwa, którego tak bardzo mi brakowało. Jego nagła troska zmusiła mnie do opowiedzenia mu reszty historii mojego życia.- Zaszłam w ciążę, a on spotykając mnie po roku po prostu zapomina. No ale co mu się dziwić, pewnie co nocy jakaś naiwna laska wskakuje mu do łóżka. Więc jak on biedny zarozumiały chłopczyk, mógł by pamiętać- przy ostatnim zdaniu mój głos stracił na sile i zaczął się załamywać. Po czym łzy odnalazły drogę aby ponownie wydostać sie spod podpuchniętych powiek.

*
Życie pisze różne scenariusze, te dobre i te złe. Jednak dla niej było wręcz okrutne. Czuje się bezradna, ale wie że musi być silna. Zrobi to dla babci i dotrzyma obietnicy. Nie wie jeszcze jak stawi czoła światu. W końcu kim jest? Nikim. Lilian Sanchez pozornie bezczelna i oschła tak naprawdę jest bezradna. Nic nie zdziała. Bo co może zrobić. Ona jedna nieszczęśliwie zakochana nastolatka przeciw miliardom ludzi, którzy tylko czekają na błędy które popełnia i to często. Zbyt często. Żyć zwykłe słowo, a jednak tak trudne do realizacji. Jednak czy ktoś kiedyś powiedział iż będzie łatwo?
*
-Posłuchaj nigdy nie pocieszam zwykłym będzie dobrze i tym razem tez tego nie zrobię. Zawsze jest źle los jest podły, można go porównać do człowieka chorego psychicznie któremu zabijanie sprawia przyjemność i robi to bez ogródek. Pamiętaj możesz dostać od życia niezłego kopa. Jednak jakoś przez to przejdziesz gdy zwrócisz się o pomoc do przyjaciół.
-Zayn, ja nie mam przyjaciół.
-Jak to nie, a Annie?
-Annie jest tylko i wyłącznie koleżanką z akademika którą znam dwa dni wiec co tu mówić o przyjaźni.
-To czemu wiesz o niej prawie wszystko a ona o tobie nic??
-Potrzebowała się wygadać tak ja teraz tobie. Widzę cię pierwszy raz w życiu, a jednak mówię. Na tym to polega geniuszu!- zakomunikowałam, następnie pstrykając go w nos. Jestem z siebie dumna, potrafię żartować nawet w takich momentach. Chłopakowi chyba tez udzielił się mój nastrój, ponieważ znienacka wziął mnie na ręce i wrzucił do pobliskiego jeziora. Tak sobie pogrywa, zobaczymy kto wygra bitwę. A co tam niech go zeżre strach. Zaczęłam udawać że się topie wychylałam głowę i machałam rękami. Chyba wyglądałam wiarygodnie, ponieważ po niespełna 5 sekundach juz słyszałam krzyk Zayna.
-Spokojnie Lilly! Trzymaj się ! Uratuję cię!- huhuhu chyba naprawdę się boi bardzo mu dobrze. Co on odwala? Boże miłosierny teraz mi mówisz że pan odważny nie umie pływać. Wyszło na to że w końcu to ja go muszę ratować. Ale ze mnie idiotka! Teraz to się naprawdę popisałaś Lil! Gratulacje!
*
Coś czuję że Zayn to dobry materiał na przyjaciela. Po spędzeniu z nim 2 godzin wydaję mi że odżyłam. Wszystko zrobiło się trochę bardziej kolorowe i mniej monotonne.
*
-Tylko nie mów nic harremu on i tak mnie nie pamięta- nakazałam chłopakowi następnie mocno go do siebie tuląc.- Dzięki za udany dzień palancie!
-Przysięgnij że nie powiesz Annie o naszym dzisiejszym spotkaniu. To dla mnie bardzo ważne, nikt więcej nie może się dowiedzieć, o tym że ją kocham. Nie chcę by dodatkowo cierpiała,wiedząc co do niej czuję, a prowadzając się z Perrie . Pomóż jej zapomnieć. Proszę cię o to! Wiem że nie jesteś jej bratnią duszą, jednak zrób to chociaż dla mnie. Mangament  jest bezlitosny. Zapamiętaj.
-Jasne, nie ma sprawy czego się nie robi dla kumpli.
-Jakich kumpli chciałaś chyba powiedzieć przyjaciół!
-Tak, tak przyjaciół nie ci będzie Malik. Cześć!- pomachałam mu na odchodne, będąc już jedną nogą w hotelowym wejściu.
*
To nie tak miało być. Czemu mi to robicie?! Oczywiście  Ann musiała stać wtedy przy tym cholernym oknie w tym cholernym pokoju hotelowym. Ciekawe jak ja się jej teraz wytłumaczę. Widzę, ze dzień pełen wrażeń zwalających z nóg jeszcze nie dobiegł końca.

 Anastazja.
­-Jeśli tego nie chcesz, nie będę cię zmuszał.- jego czekoladowe oczy wybrały sobie akurat za punkt spoczynku moje tęczówki. Ciepło wypełniające mój brzuch rosło, ale bałam się, niepowstrzymywanie i cholernie się bałam.-Nie chcę sprawić ci bólu.- kontynuował drżąc na całym ciele. Wiedziałam, że on tego pragnie lecz czy byłam gotowa by oddać mu swoją niewinność? Kiedy odczułam, że tracę zdrowy rozsądek poczułam miażdżące mnie w pocałunku pudrowe usta chłopaka. Jedyną rzeczą której byłam pewna to to, iż kochał mnie bezwarunkowo i kochałby nadal gdybym mu odmówiła. Jestem stuprocentowo pewna, że on nie był prawiczkiem- to było oczywiste, ale co jeśli się myliłam. Nasze języki szalały w dzikim tańcu. W każdym jego ruchu czułam pożądanie mojej osoby. Niestety, musiałam przerwać tą magiczną chwilę i zapytać o to co trapiło mnie najbardziej.
-Nigdy tego nie robiłam…- jęknęłam cicho, ledwo co powstrzymywałam się od zerwania z niego czarnych bokserek które miałam wrażenie powoli robiły się dla niego za małe. Nasze ciała bez jakiegokolwiek minimetru przerwy sprawiały, iż napięcie we mnie rosło… na samą myśl o tym cicho jęknęłam.
-Ja również…- szepnął zawstydzony. Teraz nie miałam wątpliwości. Wplątałam rękę w jego czarne, gęste włosy i wpiłam się w jego usta, nie mogłam się powstrzymać to przychodziło samo, pożądanie jego ciała jak niczego innego na świecie. Z każdą sekundą oboje pogłębialiśmy pocałunek. Chłopak delikatnie uniósł moje plecy by znaleźć miejsce na rękę aktualnie krążącą wokół moich pośladków. Pragnęłam być tak blisko niego jak ty tylko możliwe, chciałam by nigdy nie wypuszczał mnie z ramion. Tak bardzo go kochałam a on obchodził się ze mną jak z porcelanową laleczką, przemawiała przez niego troska, nie musiałam się o nic martwić kiedy byłam w jego ramionach.

-Annie- warknęła moja współlokatorka.- Co ty odwalasz?- ledwo przytomna podniosłam się z łóżka i spojrzałam na brunetkę która przysiadała na skraju mojego łóżka Wtedy dopadło mnie wspomnienie mojego snu, zorientowałam się, że płaczę. Lilian złapała mnie za rękę i cicho zapytała:
-Wszystko okey?- wycierając łzy schowałam głowę pomiędzy nogi.
-Nie ważne.- warknęłam i ponownie wybuchłam niekontrolowanym, conocnym płaczem. Nie zamierzała mnie zostawić, czułam to. Choć przez ten krótki czas naszej znajomości nie było dnia bez kłótni czy dogryzek naprawdę potrzebowałam teraz jej bliskości.
-Powiedz proszę.- wyszeptała posiadaczka zabójczo niebieskich oczu.
-Nie zrozumiesz.- spojrzałam prosto w jej oczy próbując zapomnieć widoku czekoladowych tęczówek.
-Ale się postaram, proszę.- łagodnie poklepała mnie po nagim, mokrym od łez kolanie.
-Znasz się choć trochę na miłości?- zakpiłam co ją uraziło, widziałam to w jej smutnym spojrzeniu. Może gdyby, nie była, aż tak chamska pomyślałabym, iż naprawdę ma uczucia. Lilian kiwnęła głową i spojrzała na mnie. Postanowiłam jej zaufać. Powoli wprowadziłam ją w swój świat, po prostu dałam  jej do niego klucz.-Jesteś wstanie wyobrazić sobie, że twój były chłopak, którego poznałaś na magicznie pięknej plaży w  Chorwacji jest gwiazdą?- spojrzała na mnie z wielkim znakiem zapytania wymalowanym na twarzy, musiałam to z siebie wydusić rok to o wiele za dużo by trzymać tak silne uczucia w sobie. -Tak myślałam. A więc, nawet nie pamiętam dokładnie kiedy zaczęliśmy czuć do siebie coś więcej, to było coś co po prostu nas zaatakowało. Pomagałam mu pisać piosenki, które zawsze oparte były na tym co razem przeżyliśmy. Gdy o wszystkim dowiedziała się ekipa, która miała go wypromować kazali nam z tym skończyć, on miał być z osobą która będzie umiała nim pokierować, która wprowadzi go do życia sławnych i bogatych. Nie wiem jak nam się to udało, ale przez spory czas ukrywaliśmy się, ale menagerowie nie wiadomo w jaki sposób dowiedzieli się o tym, iż nadal jesteśmy razem. Chłopak dostał nieźle po dupie, zabrali mu komórkę, dostęp do Internetu- wszystko co mogłoby połączyć go ze mną, co sprawiłoby że znów coś poczujemy. Najmniejszy jego krok śledzili, miał podsłuchy- to był nasz definitywny koniec. Oboje cierpieliśmy nie mogliśmy w to uwierzyć, on coraz bardziej pchał się w nałóg a ja łykałam mnóstwo tabletek które miały mnie otumanić bym nie pamiętała jego przeraźliwie dużych, cudownych, czekoladowych oczu którymi zawsze mnie rozbierał. Kochałam go tak mocno, tak straszliwie, iż oddałam mu całą siebie a on nadal traktował mnie jak porcelanową figurkę- choć mógł robić ze mną wszystko co chciał.  I teraz, ustawili go z jakąś dziewczyną z dosyć popularnego zespołu. Widziałam ich wspólne zdjęcia, do tego ostatnio wyszła nowa płyta. Przesłuchałam, ją bo sam wysłał mi ją pocztą. Okazało się, że w każdej piosence jest coś o nas, ja nie wiem co mam o tym myśleć…- rozpłakałam się na nowo. Widziałam w oczach współlokatorki gniew przeplatany ze współczuciem, chęcią pomocy.
-Ale, zaraz…- powiedziała przytulając mnie delikatnie.- W takim razie kim on jest?
I nastał moment ciszy, jego twarz stanęła przed moimi oczami, poczułam jego gorący dotyk, miękkie usta. Poczułam w sobie każdą chwilę spędzoną razem z nim. Szepcąc cicho jego imię załamałam się na nowo.
Kilka godzin później, ranek.
Krzyknęłam na leżącą spokojnie Lilian która w nosie miała to, że jej pies zsiusiał mi się na buta. Nie wytrzymywałam presji spowodowanej tym durnym koncertem, jest sobotni ranek a ja tkwię w hotelowym pokoju w Londynie. No nic, dałam sobie spokój z matkowaniem Lil i zwróciłam się w stronę łazienki by doprowadzić się to stanu używalności i wyjść z domu po zakupy. Cały ,,remont’’ mojego wyglądu zajął około piętnastu minut, miałam już łapać za klamkę drzwi naszego aktualnego lokum, lecz coś mi się przypomniało. Podeszłam do mojej walizki, zdążyłam uchylić wieko i zobaczyłam ją- białą, męską koszulkę z czarnym napisem ,,Cool Kids Don’t Dance’’ jedyną pamiątkę po nim. Bez zbędnego zastanawiania się ,,co będzie jeśli’’  ściągnęłam z siebie czarną koszulkę Ramones i energicznym ruchem wciągnęłam koszulkę posiadacza czekoladowych oczu. Byłam z siebie zadowolona, kiedy wyszłam na zewnątrz, tak dawno nie miałam żadnej cząstki niego na sobie, znaczy się nigdy nie zakładałam tej koszulki, czasami kiedy moja tęsknota osiągała szczyt brałam ją w dłonie i wąchałam jakże delikatny zapach jego perfum pomieszanych z dymem tytoniu. Nawet w tej chwili, kiedy szłam ulicami Londynu czułam jego zapach wydobywający się z t-shirt’u.  Rozmyślania pod tematem ,,co bybyło gdyby’’ tak pochłonęły moją głowę, że nie zauważyłam kiedy weszłam do Tesco i w sumie byłam już przy warzywach i owocach. Spojrzałam w prawo i zauważyłam pomarańczowy owoc kumkwatu, delikatnie się uśmiechając chwyciłam jeden przysmak i schowałam go do koszyka. Doskonale pamiętam jego słodko-gorzki smak, objadałam się nimi na potęgę kiedy on był, miałam ochotę rozkleić się się pod wpływem wspomnień które zawładnęły moją głową. Czy naprawę nawet głupi kumkwat musi kojarzyć mi się z nim?! Powstrzymałam łzy i rozglądałam się za regałem z nabiałem, wtedy do moich uszu dotarło radio z którego głośników usłyszałem głos mężczyzny prowadzącego audycję.  ,,Jak zapewne doskonale wiecie nasz ukochany boy band wydał nową płytę ,,Take Me Home’’ na której znajduje się trzynaście przepięknych piosenek, jedną z nich jest wspaniały utwór ,,Summer Love’’ który pragnę wam teraz zapodać, a więc trzymajcie się mocno bo One Direction daje nam niezwykłego kopa każdą nowością, panie i panowie Summer Love! Wykonywane przez ganianych chłopców z One Direction! Swoją drogą zapewne wiecie już o nowej miłości Zayna, Perrie z Little Mix? Moim zdaniem są prze uroczy nie mogę doczekać się następnych zdjęć zakochańców, trzymam za nich kciuki, a teraz wsłuchajcie się w piękne słowa utworu.  Dwa słowa niczym morderca czmychały w tę i spowrotem po mojej głowie ,,nowa miłość’’.  Nie, nie, nie. Annie nie będziesz teraz płakać. Sprytnymi ruchami wycierałam kierujące się do wyjścia łzy, nie myślałam wyłączyłam się ze świata. I wtedy, wtedy usłyszałam jego głos w mojej głowie
,,-Annie? Skarbie… to ty?’’ zamknęłam oczy i przełknęłam kolejne słone łzy, piosenka która nadal ciągnęła się w radiu nie pomagała mi zapomnieć o jego głosie… ,,So please don’t make this any harder’’ śpiewał tak cholernie dobrze, nikt oprócz nas nie wiedział, że cała ta piosenka jest oparta na faktach, że jest o nas. To tak bolało, dlaczego musiał być taki perfekcyjny? Jego głos wołający moje imię powtarzał się w mojej głowie ,,Anastazja do cholery odwróć się!’’
-Pierdolony dupku wyłaź z mojej popieprzonej głowy i nie wracaj!- wydarłam się ma cały sklep, na moje policzki wstąpił rumieniec. Moje wnętrze wypełniło jakieś rozluźnienie, nie wiedziałam dlaczego ale czułam się jak za czasów zaburzeń odżywienia, leciutko, jakbym była motylkiem. Wtedy ciepła  męska dłoń ulokowała się na moim ramieniu, ktoś delikatnie obrócił mnie w swoją stronę jak porcelanę. I wtedy ujrzałam jego oczy, te jego cholerne czekoladowe oczy które prześladowały mnie każdej kolejnej nocy kiedy on zniknął z mojego życia.
-Z-za-z…- wyszeptałam powstrzymując łzy które były na tyle wredne by urządzić sobie teraz przechadzkę po moich policzkach.  Chłopak jednym ruchem dłoni przyciągnął mnie do siebie. Byłam niższa od niego o jakieś 10 centymetrów więc kiedy przyciągnął mnie bez problemu wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Po jego płytkim oddechu uświadomiłam sobie, że również płacze. Jego cieppły dotyk powrócił, jak zawsze trzymał mnie tak delikatnie w swojej mocy. Wdychałam jego zapach, jego perfumy pomieszane z potem i tytoniem. Czułam go, jego ciało. Wszystko wokół nas zniknęło znów byliśmy w swoich ramionach, chciałbym by ta chwila trwała wiecznie, bałam się, że za chwilkę, minutę czy sekundę on rozpłynie się jak w tych wszystkich dręczących mnie snach.- Zayn…- szepnęłam jeszcze bardziej wtulając się w jego pierś. Jego imię było dla mnie przystanią, opoką. Każda magiczna chwila ma swój koniec, i nasza szybko się zakończyła.
-Anastazja… nadal masz moją koszulkę…- powiedział głaszcząc mój policzek, całując moje skronie, zatracając się w niebiesko-szarych spoglądających nie niego tęczówkach. Powtarzał moje imię niczym modlitwę, która miałby go zbawić. Bawiąc się moimi włosami znalazł powrotną drogę do mych ust, złączył nasze tęskniące za ciepłem wargi, nasze języki znów mogły zatańczyć w duecie. W pocałunku czułam tę mocną tęsknotę, namiętność. Moim zwyczajem podczas pocałunku było położenie ręki w miejscu gdzie biło jego serce by zobaczyć jak mocno bije- jak dużo dla niego znaczę. Dziś miałam wrażenie, że Zayn dostanie zawału i umrze z miłości do mnie w Londyńskim Tesco, co byłoby strasznie niestosowne. Jego serce biło tak szybko, iż w każdej chwili mogło wyskoczyć- moje nie było gorsze. Nagle ta chwila niczym bańka mydlana prysła kiedy chłopak oderwał się ode mnie gwałtownie.- Co my do cholery wyprawiamy… widzieli nas…- wyrzucił z siebie słowa niczym jad, odepchnął mnie i wytarł łzy które spływały strumieniem po jego policzkach. Spuściłam wzrok na podłogę, wiedziałam, iż pominęłam jakiś istotny szczegół w jego życiu- był on bożyszczem nastolatek i sława… ona zjadała go niczym pyszną kanapkę, którą swoją drogą chętnie bym przekąsiła. Nie wiem dlaczego ale czułam, że usycham… co ja pieprzę wiem dlaczego, on już mnie nie d o t y k a ł, o d e p c h n ą ł mnie niczym jakiegoś chwasta.
-Kochasz mnie jeszcze?- nie pytajcie mnie dlaczego to powiedziałam, czułam taką potrzebę i wiedziałam, że pakuje się w kolejne gówno ale musiałam.
-Pamiętasz co zawsze ci powtarzałem?- zapytał znów podchodząc do mnie, łapiąc subtelnie mój podbródek, który po chwili podniósł do góry tak dym patrzyła mu prosto w oczy cytując dobrze znane słowa. Odchrząknęłam i patrząc na niego powtórzyłam niczym słowa przysięgi:
,,Miłość jest wtedy, gdy jesteś przy kimś i on sprawia, że czujesz się szczęśliwy..’’
-Cokolwiek by robił, zawsze na twojej twarzy gości uśmiech.- dokończył za mnie jednym ze swoich melancholijnych tonów.- Czy uśmiecham się teraz?- spojrzał prosto w moje oczy wbijając sztylet w moje już i tak krwawiące serce. Odpowiedź była jasne Nie.  Nie było o czym mówić, dał mi aluzję więc tylko kulturalnie próbując nie płakać wycofałam się z alejki przeznaczonej słodyczom. Jesteś silna, dasz radę.- pomyślałam upuszczając koszyk na podłogę i wybiegając ze sklepu. Jak on mógł mi to zrobić? Ja nie byłam niczemu winna… to uczucie pomiędzy nami po prostu było, powinnam użyć czasu teraźniejszego bo ono cały czas JEST. Co miała zrobić? Odrzucić go, żeby pomyślał, iż między nami wszystko skończone? Przeprosić go grzecznie i wyjść… nic nie byłoby odpowiednie. Ponieważ ja nadal go kocham, to co pozostawił po sobie w moim życiu jest zbyt mocne, to wszystko co przeżyłam zostawiło na mnie zbyt duże piętno by po prostu o tym zapomnieć. Najcenniejsza rzecz, którą kiedykolwiek miałam- straciłam z własnej głupoty.. przez chorobę… anoreksję. Zycie bez niego po porostu mnie przerosło, musiałam to przed sobą przyznać. Myśli tak mnie pogrążyły, że kiedy wybiegając ze sklepu prawie nie zauważyłam leżącego przede mną telefonu, naturalnie w porę zorientowałam się, że na coś stanęłam i podniosłam Samsunga. Nie wie po co, dlaczego czy jak- po prostu coś kazało mi go podnieść i włożyć do kieszeni, a więc tak zrobiłam i wtedy nastąpiło to czego zawsze się obawialiśmy- paparazzi mnie dopadli. W mojej głowie huczało miliony głosów ,,Kim jesteś dla Zayna Malika?’’ ,,Zayn zdradza Perrie z tobą?’’ ,,Jak możesz rujnować nowy związek Zayna?’’ ,,Jak to jest być tą drugą?’’ ,,Co działo się w tym sklepie kilka minut temu?’’  ,,Kim dal Ciebie jest Zayn Malik?’’ ,,Od jak dawna się znacie?’’ ,,Nie zaprzeczaj! Mamy zdjęcia jak całowałaś się z Zaynem! Co was łączy?’’. Fotografowie tak mocno napierali na mnie, iż myślałam, że zachwalę zemdleję. Dodajmy do tego moją świetną koordynację ruchową i upadek gotowy. Naszczęście skończyło się tylko na potłuczonym tyłku i rozciętej lekko wardze. Nikt mi nie pomógł, wybiegłam z tłumu płacząc i kurczowo trzymając się za dużej koszulki Zayna. Majaczyłam, przez ból głowy mój świat wirował nieznośnie. Nieświadomie, pozbawiona jakiejkolwiek trzeźwej myśli kierowałam się do metra, miałam ochotę pojechać najdalej jak tylko mogłam… i tak też zrobiłam kupiłam bilet za kilka funtów na drugi koniec Londynu. Moja podróż trwała może półgodziny, które ciągnęło się nie miłosiernie.  Płacząc i chowając twarz w T-shirt
{który rzecz jasna dzięki moim łzom zabarwionym na czarno przez tusz i krwią sączącą się z mojej wargi nie wyglądał korzystnie} wysiadłam z pojazdu i kiedy zobaczyłam oślepiające światło dzienna okazało się, że oprócz mnie i paru pań pracujących na tutejszej stacji nikogo tu niema. Wdrapałam się po schodach i moim oczom ukazał się niezidentyfikowany obiekt do którego miałam zamiar się właśnie udać. 



Magazyn nie wyglądał solidnie, był zaniedbany i brudny ale oczywiście tona nieszczęść które mogły wyniknąć z przebywania tam nie nakłoniły mnie do wrócenia do hotelowego pokoju. Kopnęłam z całej siły metalowe drzwi i weszłam do środka. Zdziwił mnie fakt, iż było tam czystko i tylko gdzieniegdzie porozrzucane były drewniane belki i puste beczki. Kiedy usadowiłam się ,,wygodnie’’ przypomniało mi się o telefonie który znalazłam przed zaatakowaniem reporterów. Delikatnie wysunęłam go z kieszeni i spojrzałam z zaciekawieniem na tapetę. Moją pierwszą myślą było ,,Jaki cholerny psychopata ma moje zdjęcie na tapecie?!’’.



 Zaklęłam kilka razy próbując odblokować ekran telefonu ale wszystko szło mi jak krew z nosa, w końcu poddałam się bo ekran zablokował się na kilka minut. Pomyślałam trzeźwo, kto jak nie Zayn mógł mieć na tapecie moje najświeższe, wrzucone wczoraj wieczorem na inastgrama zdjęcie? Tak, okej jestem dość znaną blogerką ale bez przesady, jaki inny człowiek mógłby ustawić sobie mojego ryja na tapetę? Tylko, że jeśli on ustawił sobie moje najświeższe zdjęcia znaczy, że… że pamięta, cały czas. Kolejne słone łzy uderzyły mnie tego dnia, jestem zdecydowanie za dużą beksą. I wtedy to do mnie dotarło, znalazłam telefon Malika, z n a l a z ł a m jego telefon- już rozświetlam Wam mój tok myślenia: jeśli znalazłam to cacko i uda mi się je odblokować to dostanę wszytkie informacje o nim jak na dłoni- Twitter, Sms’y, Połączenia. A nóż widelec będzie coś o nas? Okey, jest to wścibskie ale mam prawo wiedzieć, prawda? Ogarnęłam natłok myśli i próbowałam ,,być jak Zayn’’ jaki symbol ustawiłabym będąc sławną, zalataną osobą która jednak chce trochę prywatności? Znając mojego byłego chłopaka będzie to duża litera ,,Z’’ lub jakiś figlarny znaczek prosty do narysowania.  Moje pierwsze przypuszczenie szlag trafił, nie było to ,,Z’’ ani jego ulubiony znaczek wężyk lub przypuszczalne ,,P’’ jak Perrie. Po kolejnych nieudolnych próbach została mi jedna, jedyna szansa- zdeterminowało mnie to i po prostu narysowałam ,,A’’. Jakie było moje zdziwienie kiedy telefon odblokował się ze śmieszną muzyczka w tle. Dobra, to akacja przyłap swojego ex na jakiejś wpadce uważam za otwarte. Najpierw weszłam w zieloną słuchawkę oznaczającą ostatnie połączenia, wszytki były skierowane to Harrego- kolegi z zespołu. Czyżby bromance Malik? Idziemy dalej notatki… galeria prawie pusta… nic. I kiedy przejrzałam już nawet jego play listę ( w której bądź co bądź były dobre nuty) postanowiłam zajrzeć smsy.
Niall...
Mama…
Harry…
Liam…
Harry…
Nic ciekawego, pytanie typu ,,Wszystko ok.?’’ ,,Kiedy próba?’’ etc. Aż wreszcie z nieba spadł mi kontakt zapisany Perrie. 
Z każdym kolejnym słowem ,,i love her’’ moje serce przestawało być by za chwilę próbować wyrwać się z mojej piersi. Zayn mnie kochał… nadal… tak mocno… nazwał mnie swoją pierwszą i prawdziwą miłością, są dwa wytłumaczenia:
Pierwsze: Był nieźle nawalony po jakimś afterparty.
Drugie: Kochał mnie, cholernie mocno mnie kochał tak jak ja jego i nigdy nie przestał.
Nie wiedziałam co robić, przez to wszystko natłok myśli weszłam na Twittera i po prostu tweetnęłam:
I wcale nie poczułam się lepiej...