Anastazja.
Siedziałam na kanapie wpatrując się w jeden punkt-
niedziela, ta cholera niedziela nastąpiła. Lilian miała być dla mnie wsparciem,
tym czasem po tym wszystkim, kiedy jej się wyżaliłam, wypowiedziałam na głos
wszystkie sekrety; ona po prostu spotyka się z nim, przytula go na pożegnanie
jakby nigdy nic jak... dlaczego? Jestem taka naiwna, myślałam, iż Lilian będzie
na tyle roztropna i chociażby w jakiś sposób uczciwa wobec mnie, żeby nigdy
tego nie zrobić. Myliłam się, po raz kolejny zaufałam nie właściwej osobie-
popełniłam kolejny błąd. Westchnęłam ciężko wycierając łzy. Musiałam wyglądać
koszmarnie, nie zmrużyłam oka tej nocy myśląc nad swoim życiem, które w tej
chwili nie miało najmniejszego sensu. Eh, teraz pozostało mi tylko skończenie
szkoły, studia i samotne starzenie się. Wątpię, bym kiedykolwiek mogła zakochać
się w kimś tak szczere jak zakochałam się w Zaynie. Pokochać każdą najmniejszą
cechę w jego wyglądzie, z osobna zadurzyć się w każdej z cech, zaakceptować
ukazujące się wady. Oddać swoje serce na całą wieczność. Nawet w tym momencie
nie mogłam uwierzyć w to jak mocno kochałam tego dupka, pana bożyszcza
pierdolonych, piszczących nastolatek. Mając dosyć powoli zabijających mnie
myśli podniosłam delikatnie swój tyłek i podeszłam do biurka na którym leżał
mój telefon. Chwyciłam go i sięgnęłam do torby po różowe słuchawki, miałam
słabość do tego koloru. Podłączyłam cały sprzęt i ustawiłam na możliwe
najgłośniejszy tryb piosenkę Ed'a Sheeran'a- Drunk, która w wakacje była mi
bliska. Objęłam niebieską poduszkę i wtulając się w nią zachłysnęłam się
zapachem płynu do płukania. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w nieziemski głos
rudzielca, czasami nie mogłam uwierzyć w to, iż ktoś mógł być aż tak utalentowanym
artystą jakim był Brytyjczyk. Should I? Should I? Maybe I get
drunk again, I'll be drunk again, to feel a little love...
-Zdążyłabym- przemknęło mi przez myśl.- Zdążyłabym się zalać
i w miarę na trzeźwo iść na koncert.- I'm just drunk again... I'll be
drunk again to feel a little love.- Jest dopiero szósta rano.- po raz drugi
podniosłam się z miękkiego materaca i podeszłam do dużej torby podróżnej.
Zaczęłam cieszyć się z faktu, iż po kłótni z Lilian wynajęłam pokój tylko dla
siebie, przynajmniej w Londynie mogę się zalać na śmierć i nikt mnie nie przyłapie.
Wyciągnęłam szare, workowate dresy i białą bokserkę, ta mój standardowy strój
picia do nieprzytomności. Wyciągnęłam na siebie ciuchy i wyszłam z pokoju nie
zamykając go. Wchodząc do windy spojrzałam na drzwi pokoju 317- brunetka i moja
siostra zapewne spały w najlepsze a ja szłam się napić. Byłam alkoholiczką, cholerną nic nie wartą alkoholiczką.
Jedna łza spłynęła po moim policzku, ale nie było teraz czasu na smutki. Pewnym
krokiem wyszłam z windy dziękując Bogu za sklep Tesco tuż za rogiem hotelu. Londyn
świecił pustakami, co było mi na rękę bo w minutę znalazłam się w sklepie. Okej Annie spokojnie, ktoś musi ci kupić
wódkę. Spokojnym, ciut nie pewnym krokiem udałam się w stronę stoiska z
procentami. Rozglądałam się po sklepie po raz setny i wtedy zauważyłam postać
podchodzą do alkoholi z drugiej strony. Wysoki chłopak ubrany bardzo podobnie
do mnie miał na głowie żółtą czapkę i zarzucony kaptur szarej bluzy, która
przykrywała poplamiony sosem biały T-shirt. Nie był on ciekawym obiektem
flirtowania ale cóż, mus to mus. Poprawiłam włosy i podeszłam do chłopaka.
-Cześć.- powiedziałam z poranną chrypką w głosie. Chłopak
wlepił we mnie pytające spójrzcie zielonych tęczówek. Odchrząknął znacząco i z
cholernie seksowną chrypą (która możemy dodać zawaliła mnie z nóg) powiedział
spokojnie:
-Nie chce mi się podpisywać autografu i robić z Tobą zdjęć
bo jestem upity w trzy dupy i mam ochotę zalać się jeszcze bardziej więc jeśli
chcesz mogę kupić coś mocnego pójdziemy do mnie i razem spędzimy ten upojny
poranek.- zaśmiałam się na perspektywę zalania się z jakimś chłopakiem ale
muszę przyznać, podobało mi się to więc żeby nie przedłużać włożyłam do koszyka
nieznajomego kilka butelek ulubionego trunku i uśmiechnęłam się seksownie, co
brunet odwzajemnił obejmując mnie dużą, męską dłonią w tali. Tak, był zalany w
trzy dupy ale im więcej alkoholu w jego krwi- tym mniej pytań w kierunku mojej
osoby. W ciszy podeszłam z chłopakiem do kasy i po chwili kierowałam się już w
stronę mojego hotelu. W trakcie, kiedy wyrzucał z siebie potok słów o swoim
życiu ja przyglądałam się dokładniej jego twarzy- coś we mnie chciało go zapamiętać. Zielone, duże oczy wypełniła
rażąca w oczy pustka. Chłopak miał kręcone, brązowe włosy które schował pod za
dużą czapką- wydawały się być miękkie i jedwabiste ale póki jestem trzeźwa
wolałbym nie próbować sprawdzać moich przypuszczeń. Zielonooki miał śliczne
usta, które co jakiś czas rozciągały się w uroczym uśmiechu; były delikatnie
różowe i trochę spierzchnięte. Po prawej stronie na kości policzkowej
dostrzegłam kilka małych pieprzyków- polubiłam je tak jak kilka innych
zauważonych dopiero później. Dochodząc do hotelu chłopak zapytał czy jeśli
zleje się jeszcze mocniej będzie mógł się u mnie przespać, bez myślenie
kiwnęłam głową.
-Wiesz co? Lubię pić z dziewczynami takimi jak ty.-
uśmiechnął się łobuzersko i wcisnął numerek 3 w windzie. Odwzajemniłam jego
uśmiech i gdy winda otworzyła się na moim piętrze złapałam bruneta za rękę.
Zdziwił mnie fakt, iż po moim nagłym dotyku chłopak nie spojrzał na mnie
piorunująco tylko złączył subtelnie nasze place. Jego duża męską dłoń płonęła
ciepłem, którego tak bardzo mi brakowało.
A może on też potrzebował bliskości drugiej osoby tak mocno jak ja? Dlatego to
zrobił, przecież innego wytłumaczenia nie ma, prawda?
Kilka
godzin później.
Poczułam potrzebę płaczu, wtulenia się w towarzysza i
beztroskiego wypłakania mu się w ramię. Zdanie "Połączyła nas wódka" było dosyć brutalnym stwierdzeniem,
ale jak przerażająco prawdziwym. Uśmiechnęłam się sama do siebie i kontynuowałam
rozmowę z chłopakiem o grach na PS3. Wypiliśmy razem dwie butelki wódki i
dzięki procentach, które zostały w nas wyrzucone, opowiedzieliśmy sobie o "tych drugich" oczywiście byli
bezimienni, ale tak było dla nas lepiej. Zaufaliśmy sobie w pijackim amoku ale
nie żałowałam tej decyzji. W głowie trzeszczało mi jak w starym odbiorniku
telewizyjnym ale uparcie ciągnęliśmy i picie i bezsensowne, lecz ciekawe gadki
o tak zwanym wszystkim; i w którymś momencie zapadła ta niezręczna cisza,
której ciężkość można było poczuć na swoich barkach. Spojrzałam brunetowi
prosto w oczy i pożałowałam tego w chwili ujrzenia w zielonych oczach pożądania. Czy tak to miało się
zakończyć? Poczułam podniecenie kumulujące się w moim podbrzuszu, o cholera. Chciałam tego? O Boże, chciałam
go przelecieć...
-Pocałowałbym cię.- wyrzucił z siebie te słowa, które
ciążyły mu gdzieś tam głęboko. Nie wiem co sprawiło, że rzuciłam się na jego
ciało siedzące najspokojniej na świecie w fotelu ale zrobiłam to; usiadłam
okrakiem na jego kolanach i wymruczałam prosto w jego usta "Zrób to". Loczek zbliżył się łącząc nasze pijackie
oddechy w mieszankę wybuchową by następne niepewnie połączyć nasze drążące
wargi. Na początku chłopak subtelnie musnął moją górną wagę przekręcając głowę
na bok. Powtórzyłam jego ruch pogłębiając pocałunek. Chłopak objął mnie w tali
i przyciągnął mnie bliżej łącząc nasze klatki piersiowe. Nagle poczułam jego
język pieszczący moją dolną wargę, prosił
o dostęp. Zastanawiając się stanowczo za długo chłopak zassał moje usta sprawiając,
że jęknęłam prosto w jego usta, tym samym powodując stwardnienie jego przyjaciela.
Kiedy już dostał "wejściówkę" do moich ust, był taki delikatny w
swoich pieszczotach, że miałam ochotę się rozpłynąć. Delikatnie złożyłam ręce
na jego ramionach, łącząc je na plecach towarzysza i wplątując je w jego
kręcone, miękkie włosy- nie pomyliłam się. Zaczynało być gorąco, walczyliśmy o
dominację języków, tańczyliśmy porywający taniec namiętności, który z każdą
sekundą przybierał coraz szybsze obroty. Na sekundę oderwaliśmy się od siebie
zaczerpując trochę powierza.
-Czy właśnie przeżyłam najlepszy pocałunek na świecie?-
szepnęłam łącząc nasze rozpalone do czerwoności usta. Brunet mruknął coś
niezrozumiałego i ścisnął moje pośladki powodując kolejny jęk w jego gardło,
jego męskość znów się poruszyła, a ciepłe uczucie we mnie rosło.
Sięgnęłam jego koszulkę i rękami błądziłam bo jego
umięśnionym torsie, który zabierał mi dech w piersiach. Chłopak złapał mnie
mocniej i delikatnie zaczął podnosić się z fotela sprawiając iż moje nogi
objęły jego miednicę. Dosyć mocno złapał mnie za ramiona i gwałtownie obrócił
nas tak, iż górował nade mną. Subtelnym ruchem rąk zdjął moją bokserkę i złożył
mokry pocałunek na piersiach, po czym przygryzł delikatną skórę na szyi, zasysając
ją zsunął się do mojego podbrzusza, które również zostało obdarowane
pocałunkami. Pociągnęłam go za kręcone włosy do siebie by jego wargi wróciły do
moich ust. Mogłam poczuć jego ciepłe, męskie dłonie na swoim ciele, tańczyły
one szaleńczy, niezrozumiały taniec pieszczot co nie ukrywam podobało mi się.
Kwestią czasu było tylko doprowadzenie naszych ciał do nagości, a więc nie
zdziwił mnie fakt, iż nie zauważyłam, że chłopak rozebrał mnie całą. Później,
pamiętam tylko masę przyjemności, jego ruchy we mnie i zielone tęczówki
przepełnione porządniem. Powoli zaczynałam odczuwać, że supeł który zawiązał
się w moim brzuchu, dzięki chłopakowi rozplątuje się. Zamknęłam oczy i
zacisnęłam dłonie na plecach loczka. Głośny jęk wyrwał się z mojej krtani i
wtedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a chwilę później zauważyłam
brunetkę. Czując, iż moje podniecenie wypełnia mnie całą, paraliżując całe
ciało krzyknęłam poprzez jęk:
-LILIAN WYNOŚ SIĘ Z TĄD W TEJ CHWILI!- zamknąwszy oczy
odrzuciłam głowę do tylu i jęcząc głośno zakończyliśmy naszą przygodę.
-Uhh.. um..- zaspał brunet upadając ciężko na poduszkę obok
mnie.
-Najlepszy.Orgazm.Życia.- zasapał prosto do mojego ucha
okrywając nasze rozgrzane ciała kołdrą. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam
elektryzujący dotyk jego dłoni na mojej tali. Przysunął mnie do swojego ciała
łącząc moje plecy z jego klatką piersiową, delikatnym ruchem przesunął jedną
rękę na moje ramię i składając na nim pocałunek złączył nasze dłonie na
poduszce przy mojej twarzy.
-To jak masz na imię?- zaśmiałam się całując jego dłonie.
-Harry.- usłyszałam jego zachrypnięty głos drażniący skórę
mojego policzka.
-Anastazja, Annie.- odwróciłam głowę w jego stronę i
uśmiechnęłam się patrząc w te jedyne na świecie zielone oczy, które były
dziełem samego Boga.
-Chyba myślę, że byłbym w stanie przywyknąć do Twojej stałej
obecności w moim życiu, a nawet nalegałbym na to.- złożył jeszcze jeden
pocałunek na moich ustach i oboje totalnie wykończeni zasnęliśmy w swoich
ramionach.
-Annie! Słuchasz mnie?- zawołała Emily machając mi przed oczami
wyrwanym z gazety plakatem.
-Taak, taaak.- powiedziałam skupiając uwagę na "wykładzie"
mojej siostry na temat One Direction.
-A więc to- powiedziała wskazując blondyna po lewej stronie- jest
Niall, Nialler Horan urodzony 13 września w Mulligar w Irlandii.- uśmiechnęłam
się widząc sylwetkę tego wesołego blondyna, wydawał się być sympatycznym i
miłym chłopakiem.-A, obok Niallera stoi Liam, Daddy Payne, urodzony 29 sierpnia
w Wolverhampton w Anglii.- Liam. Zayn dużo o nim mówił, byli że sobą zżyci,
niestety niektóre opowieści zamazał korektor wspomnień więc dużo o tym chłopaku
powiedzieć nie mogłam.- To jest Louis, Boo Bear, Tomlinson urodzony 24 grudnia
w Doncaster w Anglii.- uśmiechnęła się do mnie i zaczęła opowiadać mi o
wybrykach najstarszego członka grupy, które szczerze mnie zainteresowały. Louis
wydawał się być dobry materiałem na przyjaciela, był zabawny ale z opowieści
siostry wynikało, iż mógł być poważny i troskliwym kiedy potrzeba. Niechętnie
przeszłam do opowieści o Zaynie, musiałam trzymać język za zębami by nie sprostować
kilku rzeczy, które opowiadała siostra; z łzami było gorzej, każde nawet
najmniejsze słowo o nim powodowało małe kucie mojego serca. Kiedy Emm skończyła
opowiadać totalnie wszystko o swoim "przyszłym mężu" wskazała
długopisem na ostatnią sylwetkę i łapiąc się za serce wyszeptała: Harry Styles!
-O cholera!- krzyknęłam budząc się zalana potem. Właśnie
przespałam się z najlepszym przyjacielem Zayna. Dreszcz przeszedł moje ciało
kiedy poczułam dłoń Harrego na moim brzuchu. To była prawda, nie śnił mi się
ten poranek ze Stylesem. Powoli odchodząc od zmysłów przyłożyłam zimne dłonie
do skroni i wyplątując się z ramion "przyjaciela" podniosłam się
ostrożnie by nie rozniecać bólu głowy jeszcze bardziej. Podchodząc do fotela
chwyciłam dużą koszulkę loczka i zarzuciłam ją na siebie. Rozejrzałam się po
hotelowym pokoju szukając dresowych spodni bruneta, które jak się po dłuższej
obserwacji okazało znajdowały się pod łóżkiem. Okej, wiem, że tak się nie robi
ale potrzebowałam tych cholernych papierosów by się uspokoić. Na szczęście nie myliłam
się, w kieszeni Harrego znalazłam paczkę papierosów- poczułam ich zdławiony
przez perfumy zapach kiedy całowałam go po raz pierwszy. Wzięłam trzy sztuki
używki i wyszłam na balkon. Trzęsącymi się dłońmi odpadłam pierwszego i ukucnęłam
w rogu. Teraz czas na przemyślenia. Co ja
najlepszego zrobiłam?! Jak mogłam być aż tak głupia, zalałam się i
wylądowałam w łóżku z najlepszym kumplem Zayna, a co jeśli kręcony opowie mu o mnie?
O wszystkim co dziś zaszło? Byłam w tarapatach, uczucia nie zgodne z moją wolą
targały mną czym kruchą figurką. Pomyślmy racjonalnie- przecież nie mogłam
pokochać Harrego wciągu jednej nocy, a w zasadzie poranka. To było tylko
współżycie, na dodatek po alkoholu; szybko, namiętnie, delikatnie, inaczej. Z jednej strony czułam jakbym
kogoś zdradzała, zdradzała samą siebie, czułam zupełną różnice pomiędzy seksem
z Harrym a uprawianiem miłości z Malikiem, po prostu czułam się bardziej... bardziej jaka? Pożądana,
kobieca... ale w tym było coś jeszcze, jakaś różniąca się od znanego mi uczucia
miłość. Harry był, jaki był? Annie, nie
hamuj się; pozwól myślom działać.
Harry Styles, kiedy o nim myślę czuję jego ciepłe wargi,
męskie dłonie na moim ciele, precyzyjną delikatność i subtelność. Piękne
zielone oczy, pudrowe usta śmiejące się do mnie ukazując rząd białych zębów.
Czuję zabawę, charyzmę, flirt, romantyzm, słodkość, szczerość, ciepło,
bezpieczeństwo.
Westchnęłam, tego było za dużo... Myśli, czyny, słowa, dotyk
którego pragnęłam coraz więcej.
Tak, ja Anastazja Davis zauroczyłam się po raz kolejny co
nie wróżyło dobrze. Gasząc ostatniego papierosa poczułam dłoń Hazzy (bo chyba
tak na niego mówią?) na ramieniu.
-Też o tym myślisz?- zapytał odwracając mnie w swoją stronę.
Jego spojrzenie, było nieobecne, zupełnie jakby czegoś się bał.. uczucia które
się pojawiło. Otworzyłam usta by opowiedzieć mu o wszystkim ale przerwał mi
wspominając smutki, którymi podzielił się tego poranka.- Pamiętasz tą
dziewczynę? Myślę, że z tobą.. Z nami jest podobnie. Poznałem cię po pijaku,
zrozpaczony, zagubiony. Byłaś dobrym materiałem na przyjaciółkę, wiedziałem to
bo długo cię oceniałem. Kiedy już powiedziałem Ci o moich skłonnościach do
zakochiwania się od pierwszego wejrzenia, bez pamięci to zauważyłem w Tobie nie
przyjaciółkę... ale dziewczynę.- złapał delikatnie mój policzek i głaskał mnie
po nim wplątując w to kosmyki włosów- Jesteś piękna, doskonale pamiętam Twoją
historię, zapragnąłem wtedy wyleczyć Twoje serce, otoczyć je miłością,
bezpieczeństwem, lecz ta dziewczyna- westchnął odsuwając się ode mnie- jej
niebieskie oczy; one są ze mną zawsze, prześladują mnie po tej pierwszej i
jedynej nocy w Londynie kiedy przewróciła się z mojej winy, ta noc popędziła za
szybko, i się zakochałem.. tak jak w Tobie teraz. Skarbie, bo kiedy jesteś przy mnie to tak jakby anioł upadł dla mnie i
zabrał mnie do nieba.- szeptał patrząc prosto w moje oczy.
-Bieber?- zaśmiałam się wtulając w jego ramię.
-Tak.- odpowiedział równie rozbawionym tonem obejmując
mnie.-Ale wiesz jak bardzo one są prawdziwe? Chyba słynę z tego, że zakochuję
się za szybko i cholernie mocno... ale taki już jestem i nawet przez te
wszystkie błędy nie przestanę być, idiotą Stylesem!- schowałam twarz w
zagłębienie jego szyi, nie wiedziałam co mogłabym odpowiedzieć na tak piękne
słowa, które zawaliły mnie z nóg. Zaskoczyłam sama siebie lecz nie było tutaj
nawet najmniejszego miejsca na "ale" dla Zayna. Było tylko to coś
pomiędzy mną i Harrym- czego oboje nie umieliśmy nazwać.
-Dajmy nam trochę czasu, dobrze? Poznamy się lepiej, spędźmy
trochę trzeźwego czasu razem.. To co teraz jest samo się rozwinie, zaufaj mi.- Spojrzałam
w górę uśmiechając się do chłopaka, przekonałam go.
-Dobrze... Ale to znaczy, że teraz nie mogę cię pocałować?-
uśmiechnął się łobuzersko łapiąc mój podbródek jak Zayn dzień wcześniej.
-Nie panie Styles, darujmy sobie tą wisienkę na torcie.-
zaśmiałam się i odepchnęłam go wchodząc do ciepłego pokoju. Myślałam, że
zamarznę na tym balkonie. Gdy tylko włożyłam swoje spodnie zauważyłam, iż Harry
niecierpliwie kręci się po pokoju, a więc podeszłam do niego i zdejmując
koszulkę będącą jego własnością musnęłam jego usta szepcąc: Idź już, spóźnisz
się na koncert- wypchnęłam go za drzwi i słysząc cichy chichot jeszcze raz go
pogoniłam. Co za dziecko.
Godzina 16:00
Skończyłam maltretować swoje włosy prostownicą i spojrzałam
na zegarek, który bezlitośnie odmierzał tak cenny czas. Była 16:00 a więc
pozostało mi około piętnaście minut do wyjścia na koncert- co nie było dobrą
perspektywą ponieważ musiałam jeszcze raz poprawić makijaż oczu. Odłożyłam
sprzęt doprowadzający moje włosy do ładu i postanowiłam sprawdzić czy Lilian
była tak łaskawa by ogarnąć moją siostrę do wyjścia bo jeśli nie to mam ostro
przewalone. Szybkim krokiem wyszłam z pokoju i bez pukania otworzyłam sąsiednie
drzwi tym samym wkraczając na terytorium siostry.
-Wszystko u was Okej?- zapytałam widząc siostrę strojącą się
przed lustrem.
-Tak! W jak najlepszym!- pisnęła podniecona podbiegając do
mnie wesoło.-Myślisz, że spodobam się Zaynowi?- spytała prezentując swój strój
na co składała się biała bluzka z logiem zespołu, kremowe rurki, czerwona
bejsbolówka z literką "Z" i zielone buty Nike za kostkę.
-Hymm...- udałam, że się zastanawiam. Doskonale znałam gust Zayna,
lubił naturalne dziewczyny, często sam zmywał mój makijaż i spinał moje włosy w
koczka. Kochał kiedy nosiłam duże, rozciągnięte swetry i legginsy. Pamiętam te
dni i prześliczne outfity wymyślne przez Zayna, które szczerze lubiłam.- No
jasne! Myślisz, że nie poleciałby na taką laskę!- powiedziałam z szerokim
uśmiechem na ustach, co innego mogłam powiedzieć trzynastoletniej fance
"najlepszego na świecie" zespołu Łan Dajrekszon? W odpowiedzi
dostałam kolejny pisk radości i podziękowania z nadaniem tytułu najlepszej
siostry świata.
No cóż, na to trzeba zasłużyć. Rozglądałam się po
pomieszczeniu któryś raz z rzędu ale nigdzie nie widziałam Lilly. Czy
zobaczenie mnie w akcji było aż tak traumatyczne, żeby uciec gdzie pieprz
rośnie?
-Emm, wiesz może gdzie jest Lilian?- zapytałam neutralnym
tonem siadając na brzegu łóżka.
-Nie wiem, wyszłam na śniadanie gdy ona szła do Ciebie,
chciała cię przeprosić lecz nie wiem za co.- wzruszyła ramionami poprawiając
kreski nad okiem.
-Przeprosić?- musiałam
podtrzymać szczękę, żeby nie upadła na podłogę. Lilian chciała mnie przeprosić
za Zayna? Przez dłuższą chwilę uspokajałam pędzące w galopie serce, nie mogłam
w to uwierzyć. Może Lil wiedziała coś więcej niż ja? Chciała powiedzieć mi coś
ważnego o moim związku a ja... Ja wtedy właśnie zdradzałam mulata z jego
najlepszym kumplem. Boże, dlaczego Bóg ukarał mnie odkładaniem moralnych myśli
na późnej? Nie słuchając opowieści siostry rzuciłam w nią kluczem do drzwi
pokoju i dwudziesto funtówką, mówiąc by zamknęła mój pokój i zamówiła taksówkę
na koncert. Chwytając z szafki nocnej dwie Vip'owskie wejściówki wybiegłam
szukać brunetki w tętniącym życiem Londynie. Gdzie mogłabyś Lilian? Na myśl
wpadło mi tylko jedno miejsce- mieszkanie Malika. Wybiegłam z hotelu i pędząc w
stronę Tower Bridge wymyślałam co powiem jeśli ona tam będzie; lecz w głowie
świeciła pustka, której nie mogła przegonić żadna nawet głupia myśl. Nie mam
pojęcia ile czasu tak biegłam ale kiedy zobaczyłam swój cel zwolniłam
momentalnie modląc się by Lilly jednak tam była.
Przeskakiwałam schodki apartamentowca wchodząc stopniowo na
pierwsze, drugie, trzecie i wreszcie czwarte piętro. Skręciłam w lewo i patrząc
na drzwi szukałam numeru 68; kiedy wreszcie moje oczy ujrzały złoty numerek
podziękowałam Bogu w myślach i delikatnie zapukałam dokładnie trzy razy- jak
zawsze. Czekałam tylko kilka minut zanim blond czupryna wyjrzała zza drzwi
patrząc się na mnie pytająco.
-Cześć.- powiedziałam spokojnie by zaraz wyrzucić z siebie
potok słów- dziś przespałam się z Twoim pracodawcą Harrym a moim byłym
chłopakiem jest Zayn Malik, który przyjaźni się z moją znajomą Lilian- która z
kolei powinna tutaj być.- powiedziałam na jednym wydechu opierając się o
framugę czerwonych drzwi. Drobna blondynka spoglądała na mnie zaciekawionymi,
zielonymi oczami. Módlmy się, żeby mnie wpuściła.- powtarzam w myślach i
wreszcie słyszę nieśmiałe "Proszę wejść".
-Zawołać pana Malika, Stylesa, czy może pańską znajomą?-
pyta mnie kiedy zdejmuje buty nie chcąc niszczyć jej pracy.
-Nie, nie poradzę sobie sama.- mówię po czym uśmiecham się i
oddalam na tyły apartamentu. Przechodzę przez pusty, lśniących czystością salon
i energicznym ruchem wbiegam po schodach skracając w lewo na pierwszym piętrze.
Mijam zamknięte drzwi do pokoju loczka i bez pukania otwieram brązowe drzwi z
napisem "Malik paradise"- co było moim cholernym błędem ponieważ nie
przygotowałam serca na widok Zayna z jakąkolwiek inną dziewczyną.
-Cześć.- rzucam cicho patrząc na siedząca przy łóżku parę.
Cholera, obejmował ją. Nie słyszę żadnej odpowiedzi więc kiedy cisza zaczyna mi
ciążyć kontynuuję-Emm, Lilly możemy porozmawiać?- pytam delikatnie nie wiedząc
jak się zachować.
-Przespałaś się z nim?!- słyszę wściekły głos Zayna, który
zostawia brunetkę i podchodzi do mnie. Moje chwilowe zaćmienie na jego widok
powoduje, iż mówię tylko ciche "O co chodzi, Zayn?"- Jak to kurwa o
co chodzi?!- wrzeszczy jak opętany przyciskając mnie za ramiona do ściany.
-To boli..- zasyczałam patrząc prosto w jego brązowe oczy.
-Jak mogłaś mi to zrobić?- w jego tęczówkach widzę
zbierające się łzy.-Myślałem, że nadal cokolwiek dla Ciebie znaczę.- jego głos
był zachrypnięty zapewnie długą rozmową z Lilian.
-Znaczysz..
-Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej!- uderza moją głową o
ścianę powodując ostry ból gdzieś z tyłu. Przed moimi oczami pojawiają się
ciemne mroczki i przez chwilę nie wiem co robić.
-Boli.- łapię się za głowę i chwilę potem do pokoju wchodzi
kolejna osoba. Zayn puszcza moje ciało, które bezsilnie opada na podłogę. Co
się dzieje? Przez chwilę nie wiem gdzie jestem a do moich uszu dobiega wrzask
mulata:
-Przeleciałeś Anastazję, ty dupku jak mogłeś mi to zrobić?!
Ty niewyżyty sukinsynu!
-Ale ja nic nie zrobiłem!- usłyszałam dobrze znany mi, męski
głos ale nie mam pojęcia do kogo należy. Czuję się ospała, nie mam siły by
wziąć oddech. Zamykam oczy, moja głowa niesamowicie ciąży, a więc kładę się
płasko na podłodze i próbuję złapać oddech, który tajemniczo zaginął. Nie ma
mnie przez kilka sekund, z pół-snu budzi mnie kolejny, włączający się do
rozmowy kobiecy krzyk, czuję ciepłe dłonie podnoszące mnie.
-Annie? Słyszysz mnie?- do moich uszu dochodzi delikatny,
męski głos. Trzyma mnie jakiś mężczyzna-
myślę i przesyłam wszystkie pozostałe mi siły by skinąć głową-To dobrze, teraz
położę cię na łóżku i za chwilę do Ciebie wrócę, dobrze?
*
Otwieram oczy i widzę drażniące moje oczy światło. Rozglądam
się po pomieszczeniu. Na białej kanapie naprzeciwko mnie siedzi brunetka,
pocieszająca płaczącego mulata. Zaczynają dochodzić do mnie jakieś dźwięki.
Spoglądam w lewo na kuchnię i zauważam opierającego się o blat, krwawiącego
loczka.
-Co się stało?- pytam ledwo świadoma swoich słów. Widzę, że
cała uwaga skupia się na mnie i zaczynam czuć jak moje policzki płoną. Do
kanapy na której leżę podchodzi ubrany w czerwone, obcisłe spodnie chłopak z
brązową grzywką.
-Cześć skarbie, jestem Louis i muszę ci powiedzieć, że dosyć
mocno uderzyłaś się w głowę i...- podrapał się w czubek głowy, nie wiedząc jak
ubrać w słowa to co ma na myśli-no zemdlałaś mi kiedy cię tu niosłem, ale teraz
weź paracetamol i będzie dobrze- uśmiechnął się radośnie i podał mi szklankę
wody razem z małą, białą tabletką. Louis pomógł mi usiąść bym mogła wziąć
proszek, nie powiem tabletka była dosyć duża i miałam nie mały problem z połknięciem
jej. Podziękowałam grzecznie i już miałam się podnosić kiedy poczułam dużą dłoń
na swoim kolanie i policzku.
-Hey mała, wszystko ok?- zapytał klęczący przy mnie Harry.
Na jego widok uśmiechnęłam się i subtelnie
złączyłam nasze dłonie na moim policzku i spojrzałam prosto w jego oczy powoli
się w nich zatracając. Uśmiechnął się do mnie i delikatnie głaskał mój policzek
naszymi dłońmi- moje serce wystrzeliło jak z procy przy naszej intymnej chwil.
Po raz kolejny tego dnia chcąc coś powiedzieć słyszę obcy głos przerywający mi.
-Możecie sobie to darować na później?- mruczy pod nosem
zdenerwowany Zayn. Nie zwracam na niego uwagi, to za bardzo boli a więc posyłam
mu tylko zimne spojrzenie i tym razem trzeźwo spoglądam na chłopaka
trzymającego moją dłoń. Chłopak ma rozciętą wargę i rozwalony łuk brwiowy, krew
atakuje jego twarz a w szczególności oko do którego z góry spływa czerwona
ciecz.
-Co Ci się do cholery stało, Styles?- pytam subtelnie
gładząc wargę lokowatego- Jak ty wyglądasz...- szepce i składam delikatny
pocałunek na jego zmasakrowanej brwi. Widząc Harrego w takim stanie, nie mam
pojęcia co robić- paraliżuje mnie doszczętnie. W moim sercu pojawia się rażący
ból, który mimo wypuszczonych na światło dzienne łez nie znajduje ujścia.
-Hey, skarbie nie martw się o mnie, przecież to- wskazał na
swoją posiniaczoną twarz- jest niczym, tak? Zagoi się a moi ludzie staną na
głowie, żeby mojej twarzyczce nic nie brakowało.- zaśmiał się smutno i
subtelnie uśmiechnął.
-K-Kto ci to zrobił?- pytam połykając gorzkie łzy, które po
chwili wyciera ciemna, gładka dłoń.
-Anastazja, nie płacz błagam.- słyszę łamiący się głos Zayna
i nagle wszystko do mnie wraca.
-To ty!- krzyczę odsuwając od siebie jego dłoń i podnosząc
się z kanapy- Ty go tak załatwiłeś!- wrzeszczę na czarnowłosego wymachując
rękami we wszystkie strony.-CO ON CI DO CHOLERY TAKIEGO ZROBIŁ?! JESTEŚ AŻ
TAKIM DUPKIEM, MALIK?!- patrząc mu prosto w oczy wbijam sztylety w jego serce
tak jak on Niegdyś w moje. Wybiega, Zayn po prostu wybiega- poddaje się a ja na
nowo zalewam się łzami, już nawet nie obchodzi mnie to, iż Lilian pobiegła za
nim chcąc porozmawiać o tylko im znanych rzeczach. Boli mnie to, cholernie boli
ale na to zasłużył.
*
Louis jako jedyny gotowy do koncertu chłopak odwiózł mnie i
Lilly do hotelu. Nadal nie wiem o czym rozmawiała z Zaynem, ale to chyba lepiej.
Nie gadamy ze sobą, a ja nawet nie wiem dlaczego. Przecież to nie jej wina, że
akurat kiedy przyszła przeprosić za sytuację z Zaynem, Harry mnie pieprzył.
-Emm, Lilly?- mówię siadając przy niej na kanapie, taksówka
jest już wezwana więc czekamy w głównym holu hotelu. Do moich uszu dochodzi
jakieś burknięcie więc postanawiam kontynuować- Chciałabym, żebyś wiedziała, że
mimo to ja nadal uważam Cię za dobrą kumple, Okej znamy się tylko tydzień ale i
tak nasza znajomość została poddana nie małej próbie. Lubię cię, szczere cię
lubię- omijając fakt, iż widziałaś mnie z chłopakiem w łóżku.- uśmiecham się do
niej i klepię ją po kolanie- Słuchaj jeśli naprawdę jesteście z Malikiem
szczęśliwi...- wzięłam głęboki oddech, w końcu miałam okłamać samą siebie i
cały świat- to ja nie będę miała nic na przeciw, zaufaj mi. Ja i Styles to dość
kontrowersyjny temat, ale czuje, iż mimo to, że coś do niego odczuwam nic z
tego nie wyjdzie.- kończę swój monolog i podnoszę się szybko z kanapy gładząc
założony przed chwilą strój. Spoglądam przez duże okno na parking hotelu i widzę
czarną taksówkę najprawdopodobniej czekającą na mnie i Lilian. Kiwam do brunetki
głową i kierując się w stronę wyjścia zakładam słuchawki puszczając pierwszą
lepszą piosenkę. Oczywiście los nie jest dla mnie łaskawy i trafiam na Kiss Me- Jasona Walkera. Pierwsze słowa piosenki
roznoszą się echem po mojej głowie. To była nasza
piosenka- Moja i Zayna. Uśmiecham się smutno cichutko nucąc refren. Pamiętam
nie przespane noce w których zadaliśmy na brzegu morza i nuciliśmy właśnie ten
utwór. Pamiętam każdy dzień spędzony z mulatem, najlepsze chwile w moim życiu
były spędzone właśnie z nim. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się porzucić w
niepamięć te wszystkie dni. Piosenka zakończyła się wraz z pierwszą łzą na moim
policzku i tym samym zamykając coś w
moim życiu, jakąś jego cząstkę zostawiałam gdzieś daleko za sobą- usuwając
tylko jeden utwór. Utworem który usłyszałam po pamiętnej piosence było DNA
Little Mix; o dziwo, w ogóle nie pomyślałam o Zerrie tylko o Harrym.
Wsłuchiwałam się w każde słowo i utkwiłam w przekonaniu, że piosenka jest o
Stylesie.
"Czy sprawia, że Twoje serce bije mocniej, gdy całuje Twoją szyję?
Nie potrzeba naukowców, ani teorii biologicznych
To zdaje się być oczywistością, gdy mnie trzyma
To naturalne,
Że jestem tym taka zaabsorbowana"
Słowa, które śpiewały cztery dziewczyny tak dobrze opisywały
to co czułam, iż przez chwilę nie mogłam uwierzyć, że jest to prawdą.
"Rozchodzi się o jego pocałunki
Które zatruwają mi usta
Nasza energia się łączy
To prosta genetyka
Jestem X-em, dla jego Y-eka
Chodzi o kolor jego oczu
On nie popełnia błędów
Nie, on nie musi próbować"
Z myśliwego amoku wyrywa mnie szarpnięcie mojego ramienia,
sygnalizujące, iż dotarliśmy na miejsce koncertu. Drogę krzyżową numer 3 czas zacząć. Wysiadam z taksówki zostawiając
10-funtowy napiwek i zakładam identyfikator Vip na szyję. Nie zwracając uwagi
na fanki zespołu przechodzę przez środek tłumu wprost do kolesiów od
wpuszczania na halę.
-Przepraszam, ale musi pani ustawić się w kolejce, żeby...-
słyszę głos łysego mężczyzny ale przerywam mu gestem dłoni pokazując wejściowe.
-Słuchaj, jestem córka Davis'a, tak tego Davisa, a więc nie
umoralniaj mnie bo stracisz pracę szybciej niż zdołasz cokolwiek z siebie
wydusić . Wpuść mnie razem z tą oto niewiastą do środka.- mówię tępo jak na
prawdziwą zimną sukę przystało i krzyżując ramiona na piersi patrzę jak
otwierają dla nas przejście. Kontem oka spoglądam na Lilian, która nie dowierza
własnym zmysłom- takiej mnie jeszcze nie poznała. Idziemy korytarzem wprost do
wejścia na stadion, schodzę szybkim krokiem w dół trybun i po kilku minutach
znajduję się już w sektorze Diamond
Circle. Tak, stoję tuż przy barierkach i wzrokiem szukam mojej siostry,
która stoi po drugiej stronie sceny. Macham do niej i patrzę na Lilly, która ma
minę jak osoba zamknięta właśnie w więzieniu. Stoimy tam tępo wywracając do
siebie oczami i bezgłośnie narzekając n nas los co obie komentujemy głośnym śmiechem.
Zakładam powrotem słuchawki, które spoczywały na mojej szyi. Stoję pośród tłumu
i jako jedyna nie słucham pięciu chłopaków, lecz Little Mix z piosenką DNA od
której wprost nie mogę się uwolnić.
*
Nie mam pojęcia co
skłoniło mnie do tej decyzji ale postanowiłam na choć jedną piosenkę zdjąć
słuchawki, a więc kiedy chłopcy wybiegli już na scenę a tłum napalonych
dziewczynek zaczął piszczeć, tym samym zgłaszając moją muzykę odmierzyłam trzy
piosenki i zdjęłam słuchawki wprost na "Summer
Love". Tak, ja to mam szczęście, jak zawsze. Zayn podszedł na skraj ceny
i zaczął śpiewać swoją kwestię, patrząc prosto na mnie. Cholera, dlaczego on
jest taki uroczy? Śpiewał i śpiewał a ja nie mogłam chociażby odwrócić wzroku.
Zamknęłam oczy kiedy do utworu dołączył się głos Harrego, na jego twarzy nie
było widać żadnej, choć najmniejszej ryski- wizażystki były świetne, należą się
im brawa. Nie wiem, czy to od nadmiaru emocji tego dnia widziałam łzy w oczach
Zayna, ale pragnęłam z całego serca żeby to była jakaś fatamorgana. Summer Love wreszcie się skończyło i
zobaczyłam, iż Malik wybiega na chwilę za scenę. Gdzieś w środku modliłam się
żeby już nie wchodził ponownie na scenę jednak pojawił się znów uśmiechnięty od
ucha do ucha- sztucznie uśmiechnięty. Kolejny raz nałożyłam słuchawki na uszy i
słuchałam muzyki kiedy zobaczyłam, iż moją towarzyszka z gracją przypiernicza
głową o barierkę. Chciałam pędzić jej na pomoc ale między nami wcisnęło się
około sześć rozemocjonowanych fanek więc nie miałam innej opcji niż zostanie na
swoim miejscu i przyglądanie się rozmowy pół przytomnej brunetki z gorylem od
ochrony. To było dość ciekawe ponieważ chłopcy na chwilę zaniemówili gdy
zobaczyli, że brunetka ostro walnęła w metalową rurę. Gdybyście widzieli ich
miny- myślałam, że zsiusiam się w majtki. Wróciłam do swojego świata wsłuchując
się w pierwsze akordy piosenki Nirvany. Stałam tam i tępo gapiłam się przed
siebie gdy jakby spod ziemi wyrósł przede mną ochroniarz łapiąc mnie w tali i przerzucając
do strony niedozwolonej tuż przy scenie. Spojrzałam na niego wzrokiem "Ty koleś zwariowałeś, czy jak?"
ale on tylko wskazał głową na Lilly. Aha, nie wiem co ta dziewczyna zrobiła ale
konieczne muszę jej podziękować. Szybkim krokiem podeszłam do niej i już miałam
dziękować kiedy zauważyłam, że pięciu chłopaków ze sceny pokazuje wprost na
nas. Razem z brunetką wymieniliśmy pytające spojrzenia i widząc, iż uwaga
wszystkich jest skupiona na Nas zsunęłyśmy zgodne słuchawki i tak jak nakazał głos
goryla weszłyśmy na scenę bocznymi schodkami. Dobra, teraz to naprawdę nie wiem
o co chodzi ale chyba powinnam się cieszyć. Z ust Hazzy odczytuje słowa "One Less Lonley Girl" i z
prędkością światła łącze wątki. Będą nam śpiewać jak Justin swoim fankom podczas
koncertów, dobra nie wiem co to ma na celu, zważywszy na to, iż nie lubimy ich
muzyki, ale dobrze... Przedstawienie czas zacząć.
- No więc, jaka jest wasza ulubiona piosenka?- usłyszałam
pytanie blondyna stojącego tuż przy mnie. Czekając na odpowiedź Lilly
wzruszyłam ramionami, wzdychając ciężko. Nie wiem, co brunetka wymyśliła ale
przekręcając tytuł piosenki skazała się na wieczne potępienie że strony
Directioners. Przerywając niegrzecznie Malikowi, spojrzałam na brunetkę i z
ironią w głosie zapytałam:
-Pamiętasz piosenkę z samolotu?- śmieję się na samo
wspomnienie- Emily nas nią katowała przez cały lot chcąc nauczyć nas jej
tekstu.- uśmiechnęłam się przelotnie do siostry i nie zważając na mój brak
talentu zaczęłam śpiewać początkową partię mulata-Oh I just wanna take you anywhere that you like- wyśpiewałam
patrząc na zdziwioną Lill, która przypominając sobie dalsze słowa utworu
zaczęła nieudolnie próby śpiewania razem ze mną:
We can go out any day any night
Baby I’ll take you there, take you there
Baby I’ll take you
there, yeah.- zaśmiałyśmy się obie słysząc gromkie brawa i tuż po chwili akompaniament
naszych muzycznych podbojów. Postanowiłam dać szansę mojej towarzyszce niedoli
i dziewczyna dokończyła kolejny akapit sama.
-Oh tell me, tell me, tell me how to turn
your love on
You can get, get anything that you want
Baby just shout it
out, shout it- zaczęłam śmiać się tak przeraźliwie głośno, że nie
usłyszałam dalszej części piosenki w wykonaniu brunetki czego bardzo żałowałam.
Na słowa "And if yooooooou"
zbliżyłyśmy się do siebie i złączając plecy wypiałyśmy resztę zwrotki pierwszej
nie szczędząc przy tym gestykulacji rąk i głowy. Obie poczerwieniałyśmy na
twarzy i ponownie zaczęłyśmy się śmiać upadając przy tym na kolana. Na
szczęście zespół zaczął śpiewać za nas resztę piosenki, która tak straszliwie ucierpiała
przez nasze głosy. Kiedy już pozbierałyśmy się w całość i otrząsnęłyśmy się z
drobinek śmiechu wpadliśmy na kolejny świetny pomysł a mianowicie tańczyłyśmy
jak szalone tańce-popaprańce. Cały zespół puchł już ze śmiechu ale nie dawaliśmy
za wygraną a więc nasze przedstawienie trwało w najlepsze aż do kwestii Louisa,
ponieważ resztę śpiewali wszyscy. Chłopcy odłożyli mikrofony i cały stadion
zjednoczył się, to było coś pięknego, co zapierało mi dech w piersiach. Przy
rytmicznym "Na, na, na, na, na"
podeszłam do blondyna, który jak dobrze wiedziałam również był Irlandczykiem
więc łapiąc go pod boli zaczęłam tańczyć Irlandzki taniec, którego uczyłam się
w którejś z podstawowych klas. Niall zrobił się niesamowicie czerwony po czym
wybuchł śmiechem który doprowadził nas do całkiem przyzwoitego obrotu wokół
własnej osi. Kiedy tak oboje wirowaliśmy piszcząc, krzycząc, śpiewając i
śmiejąc się równocześnie poczułam, że Niall łapie mnie za rękę i zakręca mnie w
swoje ramie. Uśmiechnęłam się do niego skacząc w jego objęciach po czym dość
szybko odwinęłam się puszczając jego rękę- co nie zakończyło się dobrze; gibiąc
się na wszystkie strony wpadłam wprost w ramiona Malika i patrząc prosto w jego
oczy, wszyscy oprócz nas wyśpiewali "And
let me kiss you".
nie pomyślałabym, że Anastazja z Harrym ; o nie podoba mi się to, bo chcę ją z Zaynem < 3
OdpowiedzUsuńa tak w ogóle, to czy Lilian nie była przecież z Harrym ? tzn on jej zrobił dziecko nie ? to dlaczego nie była zła na Anastazję, że przespała się z nim ?
Zgadzam się z Curless - Anastazja musi być z Zaynem, oni do siebie tak pasują! <3 Zastanawia mnie czemu Lilian podeszła do tego tak obojętnie, no ale to się pewnie w następnym rozdziale wyjaśni.
OdpowiedzUsuńPoza tym, co się stało z tym dzieckiem - ona je usunęła czy jak? :D
Rozdział ogólnie niesamowity, nie mogę się doczekać następnego - życzę dużo weny ;) @zuzagangstyles
końcówka zajebista szczególnie ten fragment ,,gibiąc się na wszystkie strony wpadłam wprost w ramiona Malika i patrząc prosto w jego oczy, wszyscy oprócz nas wyśpiewali "And let me kiss you" Boooskie! Dziewczyny Macie taki talent, że tylko pozazdrościć. No ale Anastazje musi być z Zaynem :D Ciekawa jestem o co chodzi z Lillian i Harrym i dzieckiem. Usunęła je, czy może tak naprawdę nigdy go nie było ? :D Życzę tyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy......le weny ( czyli baaardzo dużo ), nie mogę się doczegać następnego :) ;*
OdpowiedzUsuń@JamJestVinga
zacznę od tego, że wśród wielu blogów które miałam szczęście/nieszczęście przeglądać (częściej to drugie) ten zainteresował mnie na tyle, że dodałam go do zakładek i regularnie sprawdzam, czy nie ma tu jakichś nowości. muszę powiedzieć że jestem bardzo wybredna jeśli chodzi o opowiadania internetowe, dlatego powyższymi zdaniami chcę przekazać ogromny komplement. jednak jak to zwykle bywa w pewnym momencie musi nastąpić jakieś ale...
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem ten rozdział to w trzech czwartych kompletna porażka. zachowanie bohaterów nienaturalne. Lilian przyjmująca spokojnie fakt, że jej kumpela przespała się z chłopakiem jej marzeń; Harry, którego stale prześladują niebieskie oczy dziewczyny z którą spędził noc w Londynie, nie rozpoznaje tej dziewczyny przebywając z nią w tym samym pomieszczeniu; a już apogeum głupoty (wybaczcie) jest dla mnie Anastazja, która tak bardzo kocha Zayna, ale nie przeszkadza jej przypadkowe spanie z kim popadnie i jeden stosunek seksualny wzbudza jej uczucie do innego. na dodatek później drze się na Malika, że obił koledze twarz (bardzo słusznie zresztą) i ogólnie zachowuje się jak królowa świata, i nikt jej nie powie, że to może ona nie ma racji. naprawdę, najgłupsza i najbardziej niedająca się lubić postać o jakiej czytałam.
żeby nie było, nie piszę tego bo chcę Wam dopiec, drogie autorki, tylko żebyście mogły popatrzeć na swoje opowiadanie okiem czytelnika. nie rezygnuję jeszcze z tego bloga, nadal będę obserwować updaty, może po następnych rozdziałach będzie mi się bardziej podobało, kto wie. życzę Wam dużo weny i wytrwałości wśród tak zgryźliwych czytelniczek jak ja ;) pozdrawiam, Adrianna.
ps: wielki plus za wykorzystanie wizerunku Kai Scodelario, jest przepiękna i ją uwielbiam.
a ja bym wolała żeby Annie była z Haroldem! Oni mi do siebie pasują. Co do rozdziału - świetny! Czekama na następny :)
OdpowiedzUsuń