Lilian.
Chcę zapomnieć! Naprawdę się staram, nie poddaję, a jednak
przerasta mnie to i nie potrafię sobie z tym poradzić. Wiem że to głupie, wiem
że nie powinnam o nim myśleć i wiem ze postąpiłam źle. Ale co zrobić gdy przy
każdym zamknięciu oczu widzisz jego zielone tęczówki iskrzące się jak najprawdziwsze
dwa diamenty. Nie wierzę, w to a jednak okazuję się być to prawdą. Nie wiem czy
słuchać serca czy rozumu. Popadam z skrajności w skrajność. Tyle nie wiadomych
a jednak oczywistych wyborów stoi przede mną. Jedyne czego jestem pewna to, to
iż słowa chcę zapomnieć są kłamstwem.
Wcale nie chcę zapominać. Chcę znowu poczuć dotyk jego dużej dłoni muskającej
mój policzek i zaciągnąć się jego niesamowitym zapachem, chociaż miałam
przyjemność doświadczyć tego tylko raz. Jeden jedyny raz, który dla niego
pewnie nic nie znaczył. Jednak dla mnie był to przełom. Od tego momentu moje
życie zaczęło się sypać. Nie wiedziałam że może być jeszcze gorzej, myślałam,
że moje serce już jest zranione na tysiąc kawałeczków i już więcej ich nie
będzie. Ale przeciwności losu połamały je najpierw na miliony, później na miliardy
mikroskopijnych odłamków. Nie wiem czy ktokolwiek kiedyś sprawi iż z powrotem
stanie się jednością. Moje przemyślenia nasunęły mi pytanie Czy to możliwe, że Harry przynosi cholernego
pecha?
*
-Pocałuj mnie-
powiedział po czym pochylił się zachęcająco, otulając swoim ciepłym oddechem
moje przemarznięte policzki.
Nie wiem czemu w tej chwili nie usłyszałam swojego głosu
tylko Annie wołającą ,, Twój pies zsikał mi się na buta, Mogłabyś łaskawie
ogarnąć dupę i wstać.”
-Mhm. Te różowe będą lepsze.-odpowiadam do niej nieprzytomnie.
Miałam na myśli tak, tak jeszcze pięć
minut, ale to nieważne. Próbuję powrócić ponownie do tego snu, ale jak zwykle mi to nie
wychodzi więc jestem zmuszona podnieść swoje szanowne cztery litery i wybrać
się z Hazzą na spacer. Zachciało mi się pieska to teraz muszę z nim latać na
przechadzki pięć razy dziennie, fajnie wręcz przecudownie. Łazienka oczywiście
zajęta, a jakby inaczej. Chociaż jeden plus nie będę musiała oglądać swojego
odbicia, co groziłoby poważnym
uszczerbkiem na zdrowiu. A wiec przynajmniej tego los mi oszczędził. Prawdziwa
ze mnie szczęściara nie ma co. Podchodząc do walizki potknęłam się o swoje
własne buty. Miałam sprzątnąć, no cóż w takim razie mogę je założyć na siebie i
mieć z głowy. Z bagażu wyjęłam
pierwsze co rzuciło mi się w ręce, po czym przeczesałam włosy szczotką. I już
byłam gotowa. Dobrze że Annie nadal okupuje toaletę, bo inaczej zaraz by
marudziła na temat mojego wyglądu. Znając życie przez pół godziny wybierałaby
mi strój, na co nie mam najmniejszej ochoty.
*
Co za dzień, szkoda gadać. Nie dość że najpierw jakiś cygan
próbował wyłudzić ode mnie pieniądze to teraz jeszcze uciekł mi pies. Pogoń za
nim nie miała sensu, ponieważ z moją kondycją nic by z tego nie wyszło. Mogę
wyliczyć same minusy, po pierwsze zmęczyłabym się po drugie od razu zrobiłabym
się głodna i po trzecie wyglądałabym jeszcze gorzej niż teraz chociaż wątpię,
iż mogłoby być to możliwe. Z biegu nici więc teraz mogę rozpocząć ranić swoje
struny głosowe.
-Hazza! Chodź tu! Hazza!- wydzierałam się niczym
psychopatka- Proszę cię! Haz…- moje lamenty przerwało mi nie miłe warknięcie wydobywające się raczej z
męskiego gardła. -Czego chcesz?
Już miałam się odwrócić kiedy uświadomiłam sobie, że
przecież zwierzęta nie potrafią mówić. Najwyraźniej mój umysł robi sobie ze
mnie żarty. Jednak ponowne warknięcie niezidentyfikowanego osobnika utwierdziło
mnie w przekonaniu, że jednak z moja psychiką nie jest w porządku. Jedyne co mi
pozostało to zobaczyć kto to…Okazało się, że
chłopak ,którego fryzura wyglądała jakby miał bliski kontakt z
przewodami elektrycznymi. Zaraz, zaraz czyżby to był Harry. Harold Edward Styles.
Mój Haz.
-Mogłabyś wreszcie wyjaśnić o co ci chodzi?! Chcesz zdjęcie,
czy może autograf?
-Yyy…-spojrzałam się na niego z uniesioną brwią- bez spiny,
wołałam mojego psa nie ciebie, ale wiesz co w sumie to ty nawet trochę go
przypominasz.- powiedziałam i parsknęłam śmiechem. Chociaż tak naprawdę nie
było mi wesoło. Po dwóch minutach chichotu na moja twarz wstąpiła maska
zdziwienia. Moja osłupiała mina chyba go usatysfakcjonowała, ponieważ na jego
usta momentalnie wkradł się sarkastyczny uśmieszek. Trochę naiwne z jego
strony. Aż mi się go żal zrobiło naprawdę myślał, że przeproszę go tylko dlatego, iż jest jakimś cholernym
bożyszczem milionów nastolatek.
-Och jakie to słodkie, naprawdę liczyłeś na przeprosiny-
chłopak patrzy an mnie wyczekującym i zarazem zdezorientowanym wzrokiem-
Niestety, musisz mi wybaczyć skarbie, bo ode mnie to ty ich na pewno nie
dostaniesz. Taka rada na przyszłość nigdy nie powinieneś cieszyć się za szybko.
A teraz jeszcze jedna uwaga o której miałam ci wspomnieć już dawno, ale okazje
jakoś nie przybywały, jesteś totalnym dupkiem Styles!- syknęłam, po czym zaśmiałam
się sarkastycznie.
-Czy my się znamy?- zapytał nie kryjąc zdziwienia.
Tym pytaniem doszczętnie wnerwił moja osobę. Więc przyłożyłam
mu z liścia w twarz po czym odeszłam
dumnie unosząc głowę.
Udawałam twardą,
jednak teraz nic nie stało na przeszkodzie upustowi moich łez. Kierując się w
stronę parku płakałam
niczym mała dziewczynka, której zabrano lizaka. Niechętnie przyznaję, iż ja
Lilian Sanchez poddałam się.
*
Obrać sobie za cel teren zieleni było dobrym pomysłem,
ponieważ niespodziewanie znalazłam tam moją małą kruszynkę. Piesek siedział na
kolanach chłopaka, któremu najwyraźniej też nie poszczęściło się w życiu, na co
wskazywały pojedyncze łzy spływające po jego policzkach. Nie wiele myśląc
usiadłam obok niego i rozpoczęłam rozmowę.
-Co się stało?- zapytałam prosto z mostu.
-Nic…Nieważne- odpowiedział po czym spojrzał na mnie
smutnymi czekoladowymi tęczówkami.
-Miłość?
-Nieszczęśliwa.
-Wiedziałam. Pieprzyć ten stan!
-Raczej pieprzyć osobę przez którą tak myślisz.
-W takim razie walić Stylesa.- nie wiem czemu tajemniczy
chłopak spojrzał się na mnie jakby zobaczył ducha.
-Czy…czy ty mówisz o Harrym?
-Tak. O widzę że go znasz i rozumiesz w pełni moją sytuację
bo już zdążyłeś przekonać się jakim
idiotą jest.
-No cóż. Tak właściwie Harry jest moim przyjacielem i przynależymy
do jednego zespołu, ale przyznaję Ci rację to idiota. Skończony idiota, którym
swoja droga sam jestem
-Chciałam się wygadać, ale jak widać ty nie byłeś trafnym
wyborem. Nawet najdrobniejsza decyzja podjęta przeze mnie nie jest dobra.
Zawsze jeszcze pogarszam swoja sytuację. Do szczęścia brakuję mi jeszcze żebyś
powiedział że Harry zaraz tu przejdzie.
-No to nadal możesz pozostać pogrążona w rozpaczy bo go tu
nie będzie przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
-Dzięki Bogu. Jak widać moje modlitwy wreszcie zostały
wysłuchane. Kultura wymaga od mnie żeby zapytać się jak masz na imię, więc
słucham?- pytam z rękami założonymi na piersiach.
-Zayn. Zayn Malik.- odpowiada obojętnie.
-Jestem Lilian. Fajnie że pytasz. Bardzo…-mówię z wyczuwalną
ironią w głosie gdy nagle mój mózg zdołał przetworzyć informacje i orientuje
się o bardzo istotnym fakcie- Czekaj, czekaj
czy ty przypadkiem jesteś tym gościem od Annie?? Tym przez którego
wylewa morza wręcz oceany łez?- spojrzałam na niego nie kryjąc wyrzutów.
-Serce mi się kraja gdy to słyszę. Tylko czemu nie daję
znaku życia i nie odpowiada na moje wiadomości. Trochę zdziwiło mnie że nie
dopytuje się skąd ją znam, ale to nie mój problem, najwyraźniej nie ma takiej
potrzeby.
-Może chce zapomnieć. To bardzo istotne wytłumaczenie. Przywaliłabym
ci ale jakoś zwyczajnie nie mam na to siły.
-Dzięki. Miłe z twojej strony.
-Widzę że głupie uwagi i podły charakter musiał przesiąknąć
z harryego na ciebie.
-Ty za to swoje docinki ćwiczyłaś zapewne od małego. Jesteś
bardzo wyszkolona, może nawet bardziej od Hazzy.
-Poddaje się nie mam siły ani ochoty na kłótnie.-podniosłam
ręce w obronnym geście- Co szczerze mówiąc nie jest w moim stylu. Zapewnia cię,
gdybym dzisiaj GO nie spotkała właśnie byłabym
swoim żywiole.
-Wyjaśnisz mi co takiego Harold ci zrobił?
-Naprawdę chcesz wiedzieć? Jesteś tego pewien? Co mi zrobił?
Dziecko mi zrobił. Zadowolony?- powiedziałam po czym wybuchłam głośnym płaczem.
Malik nie wiedząc co robić, najzwyczajniej w świecie mnie przytulił. To chyba
był dobry pomysł, ponieważ spłynęła na mnie fala bezpieczeństwa, którego tak
bardzo mi brakowało. Jego nagła troska zmusiła mnie do opowiedzenia mu reszty
historii mojego życia.- Zaszłam w ciążę, a on spotykając mnie po roku po prostu
zapomina. No ale co mu się dziwić, pewnie co nocy jakaś naiwna laska wskakuje
mu do łóżka. Więc jak on biedny zarozumiały chłopczyk, mógł by pamiętać- przy
ostatnim zdaniu mój głos stracił na sile i zaczął się załamywać. Po czym łzy
odnalazły drogę aby ponownie wydostać sie spod podpuchniętych powiek.
*
Życie pisze różne scenariusze, te dobre i te złe. Jednak dla
niej było wręcz okrutne. Czuje się bezradna, ale wie że musi być silna. Zrobi
to dla babci i dotrzyma obietnicy. Nie wie jeszcze jak stawi czoła światu. W
końcu kim jest? Nikim. Lilian Sanchez pozornie bezczelna i oschła tak naprawdę
jest bezradna. Nic nie zdziała. Bo co może zrobić. Ona jedna nieszczęśliwie
zakochana nastolatka przeciw miliardom ludzi, którzy tylko czekają na błędy
które popełnia i to często. Zbyt często. Żyć zwykłe słowo, a jednak tak trudne
do realizacji. Jednak czy ktoś kiedyś powiedział iż będzie łatwo?
*
-Posłuchaj nigdy nie pocieszam zwykłym będzie dobrze i tym
razem tez tego nie zrobię. Zawsze jest źle los jest podły, można go porównać do
człowieka chorego psychicznie któremu zabijanie sprawia przyjemność i robi to
bez ogródek. Pamiętaj możesz dostać od życia niezłego kopa. Jednak jakoś przez
to przejdziesz gdy zwrócisz się o pomoc do przyjaciół.
-Zayn, ja nie mam przyjaciół.
-Jak to nie, a Annie?
-Annie jest tylko i wyłącznie koleżanką z akademika którą
znam dwa dni wiec co tu mówić o przyjaźni.
-To czemu wiesz o niej prawie wszystko a ona o tobie nic??
-Potrzebowała się wygadać tak ja teraz tobie. Widzę cię
pierwszy raz w życiu, a jednak mówię. Na tym to polega geniuszu!-
zakomunikowałam, następnie pstrykając go w nos. Jestem z siebie dumna, potrafię
żartować nawet w takich momentach. Chłopakowi chyba tez udzielił się mój
nastrój, ponieważ znienacka wziął mnie na ręce i wrzucił do pobliskiego
jeziora. Tak sobie pogrywa, zobaczymy kto wygra bitwę. A co tam niech go zeżre
strach. Zaczęłam udawać że się topie wychylałam głowę i machałam rękami. Chyba
wyglądałam wiarygodnie, ponieważ po niespełna 5 sekundach juz słyszałam krzyk
Zayna.
-Spokojnie Lilly! Trzymaj się ! Uratuję cię!- huhuhu chyba
naprawdę się boi bardzo mu dobrze. Co on odwala? Boże miłosierny teraz mi
mówisz że pan odważny nie umie pływać. Wyszło na to że w końcu to ja go muszę
ratować. Ale ze mnie idiotka! Teraz to się naprawdę popisałaś Lil! Gratulacje!
*
Coś czuję że Zayn to
dobry materiał na przyjaciela. Po spędzeniu z nim 2 godzin wydaję mi że
odżyłam. Wszystko zrobiło się trochę bardziej kolorowe i mniej monotonne.
*
-Tylko nie mów nic harremu on i tak mnie nie pamięta-
nakazałam chłopakowi następnie mocno go do siebie tuląc.- Dzięki za udany dzień
palancie!
-Przysięgnij że nie powiesz Annie o naszym dzisiejszym
spotkaniu. To dla mnie bardzo ważne, nikt więcej nie może się dowiedzieć, o tym
że ją kocham. Nie chcę by dodatkowo cierpiała,wiedząc co do niej czuję, a
prowadzając się z Perrie . Pomóż jej zapomnieć. Proszę cię o to! Wiem że nie
jesteś jej bratnią duszą, jednak zrób to chociaż dla mnie. Mangament jest bezlitosny. Zapamiętaj.
-Jasne, nie ma sprawy czego się nie robi dla kumpli.
-Jakich kumpli chciałaś chyba powiedzieć przyjaciół!
-Tak, tak przyjaciół nie ci będzie Malik. Cześć!- pomachałam
mu na odchodne, będąc już jedną nogą w hotelowym wejściu.
*
To nie tak miało być. Czemu mi to robicie?! Oczywiście Ann musiała stać wtedy przy tym cholernym
oknie w tym cholernym pokoju hotelowym. Ciekawe jak ja się jej teraz
wytłumaczę. Widzę, ze dzień pełen wrażeń zwalających z nóg jeszcze nie dobiegł
końca.
-Jeśli tego nie chcesz, nie będę cię zmuszał.- jego czekoladowe oczy
wybrały sobie akurat za punkt spoczynku moje tęczówki. Ciepło wypełniające mój
brzuch rosło, ale bałam się, niepowstrzymywanie i cholernie się bałam.-Nie chcę
sprawić ci bólu.- kontynuował drżąc na całym ciele. Wiedziałam, że on tego
pragnie lecz czy byłam gotowa by oddać mu swoją niewinność? Kiedy odczułam, że
tracę zdrowy rozsądek poczułam miażdżące mnie w pocałunku pudrowe usta
chłopaka. Jedyną rzeczą której byłam pewna to to, iż kochał mnie bezwarunkowo i
kochałby nadal gdybym mu odmówiła. Jestem stuprocentowo pewna, że on nie był prawiczkiem-
to było oczywiste, ale co jeśli się myliłam. Nasze języki szalały w dzikim
tańcu. W każdym jego ruchu czułam pożądanie mojej osoby. Niestety, musiałam
przerwać tą magiczną chwilę i zapytać o to co trapiło mnie najbardziej.
-Nigdy tego nie robiłam…- jęknęłam cicho, ledwo co powstrzymywałam się
od zerwania z niego czarnych bokserek które miałam wrażenie powoli robiły się
dla niego za małe. Nasze ciała bez jakiegokolwiek minimetru przerwy sprawiały,
iż napięcie we mnie rosło… na samą myśl o tym cicho jęknęłam.
-Ja również…- szepnął zawstydzony. Teraz nie miałam wątpliwości.
Wplątałam rękę w jego czarne, gęste włosy i wpiłam się w jego usta, nie mogłam
się powstrzymać to przychodziło samo, pożądanie jego ciała jak niczego innego
na świecie. Z każdą sekundą oboje pogłębialiśmy pocałunek. Chłopak delikatnie
uniósł moje plecy by znaleźć miejsce na rękę aktualnie krążącą wokół moich
pośladków. Pragnęłam być tak blisko niego jak ty tylko możliwe, chciałam by
nigdy nie wypuszczał mnie z ramion. Tak bardzo go kochałam a on obchodził się
ze mną jak z porcelanową laleczką, przemawiała przez niego troska, nie musiałam
się o nic martwić kiedy byłam w jego ramionach.
-Annie- warknęła moja
współlokatorka.- Co ty odwalasz?- ledwo przytomna podniosłam się z łóżka i
spojrzałam na brunetkę która przysiadała na skraju mojego łóżka Wtedy dopadło
mnie wspomnienie mojego snu, zorientowałam się, że płaczę. Lilian złapała mnie
za rękę i cicho zapytała:
-Wszystko okey?- wycierając łzy schowałam głowę pomiędzy
nogi.
-Nie ważne.- warknęłam i ponownie wybuchłam
niekontrolowanym, conocnym płaczem. Nie zamierzała mnie zostawić, czułam to. Choć
przez ten krótki czas naszej znajomości nie było dnia bez kłótni czy dogryzek
naprawdę potrzebowałam teraz jej bliskości.
-Powiedz proszę.- wyszeptała posiadaczka zabójczo
niebieskich oczu.
-Nie zrozumiesz.- spojrzałam prosto w jej oczy próbując
zapomnieć widoku czekoladowych tęczówek.
-Ale się postaram, proszę.- łagodnie poklepała mnie po nagim,
mokrym od łez kolanie.
-Znasz się choć trochę na miłości?- zakpiłam co ją uraziło,
widziałam to w jej smutnym spojrzeniu. Może gdyby, nie była, aż tak chamska
pomyślałabym, iż naprawdę ma uczucia. Lilian kiwnęła głową i spojrzała na mnie.
Postanowiłam jej zaufać. Powoli wprowadziłam ją w swój świat, po prostu dałam jej do niego klucz.-Jesteś wstanie wyobrazić
sobie, że twój były chłopak, którego poznałaś na magicznie pięknej plaży w Chorwacji jest gwiazdą?- spojrzała na mnie z
wielkim znakiem zapytania wymalowanym na twarzy, musiałam to z siebie wydusić
rok to o wiele za dużo by trzymać tak silne uczucia w sobie. -Tak myślałam. A
więc, nawet nie pamiętam dokładnie kiedy zaczęliśmy czuć do siebie coś więcej,
to było coś co po prostu nas zaatakowało. Pomagałam mu pisać piosenki, które
zawsze oparte były na tym co razem przeżyliśmy. Gdy o wszystkim dowiedziała się
ekipa, która miała go wypromować kazali nam z tym skończyć, on miał być z osobą
która będzie umiała nim pokierować, która wprowadzi go do życia sławnych i
bogatych. Nie wiem jak nam się to udało, ale przez spory czas ukrywaliśmy się,
ale menagerowie nie wiadomo w jaki sposób dowiedzieli się o tym, iż nadal
jesteśmy razem. Chłopak dostał nieźle po dupie, zabrali mu komórkę, dostęp do
Internetu- wszystko co mogłoby połączyć go ze mną, co sprawiłoby że znów coś
poczujemy. Najmniejszy jego krok śledzili, miał podsłuchy- to był nasz
definitywny koniec. Oboje cierpieliśmy nie mogliśmy w to uwierzyć, on coraz
bardziej pchał się w nałóg a ja łykałam mnóstwo tabletek które miały mnie
otumanić bym nie pamiętała jego przeraźliwie dużych, cudownych, czekoladowych
oczu którymi zawsze mnie rozbierał. Kochałam go tak mocno, tak straszliwie, iż
oddałam mu całą siebie a on nadal traktował mnie jak porcelanową figurkę- choć
mógł robić ze mną wszystko co chciał. I
teraz, ustawili go z jakąś dziewczyną z dosyć popularnego zespołu. Widziałam
ich wspólne zdjęcia, do tego ostatnio wyszła nowa płyta. Przesłuchałam, ją bo sam
wysłał mi ją pocztą. Okazało się, że w każdej piosence jest coś o nas, ja nie
wiem co mam o tym myśleć…- rozpłakałam się na nowo. Widziałam w oczach
współlokatorki gniew przeplatany ze współczuciem, chęcią pomocy.
-Ale, zaraz…- powiedziała przytulając mnie delikatnie.- W
takim razie kim on jest?
I nastał moment ciszy, jego twarz stanęła przed moimi
oczami, poczułam jego gorący dotyk, miękkie usta. Poczułam w sobie każdą chwilę
spędzoną razem z nim. Szepcąc cicho jego imię załamałam się na nowo.
Kilka godzin później, ranek.
Krzyknęłam na leżącą spokojnie Lilian która w nosie miała
to, że jej pies zsiusiał mi się na buta. Nie wytrzymywałam presji spowodowanej
tym durnym koncertem, jest sobotni ranek a ja tkwię w hotelowym pokoju w
Londynie. No nic, dałam sobie spokój z matkowaniem Lil i zwróciłam się w stronę łazienki
by doprowadzić się to stanu używalności i wyjść z domu po zakupy. Cały
,,remont’’ mojego wyglądu zajął około piętnastu minut, miałam już łapać za
klamkę drzwi naszego aktualnego lokum, lecz coś mi się przypomniało. Podeszłam
do mojej walizki, zdążyłam uchylić wieko i zobaczyłam ją- białą, męską koszulkę
z czarnym napisem ,,Cool Kids Don’t Dance’’ jedyną pamiątkę po nim. Bez
zbędnego zastanawiania się ,,co będzie jeśli’’
ściągnęłam z siebie czarną koszulkę Ramones i energicznym ruchem
wciągnęłam koszulkę posiadacza czekoladowych oczu. Byłam z siebie zadowolona,
kiedy wyszłam na zewnątrz, tak dawno nie miałam żadnej cząstki niego na sobie,
znaczy się nigdy nie zakładałam tej koszulki, czasami kiedy moja tęsknota
osiągała szczyt brałam ją w dłonie i wąchałam jakże delikatny zapach jego
perfum pomieszanych z dymem tytoniu. Nawet w tej chwili, kiedy szłam ulicami
Londynu czułam jego zapach wydobywający się z t-shirt’u. Rozmyślania pod tematem ,,co bybyło gdyby’’
tak pochłonęły moją głowę, że nie zauważyłam kiedy weszłam do Tesco i w sumie
byłam już przy warzywach i owocach. Spojrzałam w prawo i zauważyłam
pomarańczowy owoc kumkwatu, delikatnie się uśmiechając chwyciłam jeden przysmak
i schowałam go do koszyka. Doskonale pamiętam jego słodko-gorzki smak,
objadałam się nimi na potęgę kiedy on był, miałam ochotę rozkleić się się pod
wpływem wspomnień które zawładnęły moją głową. Czy naprawę nawet głupi kumkwat
musi kojarzyć mi się z nim?! Powstrzymałam łzy i rozglądałam się za regałem z
nabiałem, wtedy do moich uszu dotarło radio z którego głośników usłyszałem głos
mężczyzny prowadzącego audycję. ,,Jak zapewne doskonale wiecie nasz ukochany
boy band wydał nową płytę ,,Take Me Home’’ na której znajduje się trzynaście
przepięknych piosenek, jedną z nich jest wspaniały utwór ,,Summer Love’’ który
pragnę wam teraz zapodać, a więc trzymajcie się mocno bo One Direction daje nam
niezwykłego kopa każdą nowością, panie i panowie Summer Love! Wykonywane przez
ganianych chłopców z One Direction! Swoją drogą zapewne wiecie już o nowej
miłości Zayna, Perrie z Little Mix? Moim zdaniem są prze uroczy nie mogę
doczekać się następnych zdjęć zakochańców, trzymam za nich kciuki, a teraz
wsłuchajcie się w piękne słowa utworu. Dwa słowa niczym morderca czmychały w tę i spowrotem
po mojej głowie ,,nowa miłość’’. Nie, nie, nie. Annie nie będziesz teraz
płakać. Sprytnymi ruchami wycierałam kierujące się do wyjścia łzy, nie myślałam
wyłączyłam się ze świata. I wtedy, wtedy usłyszałam jego głos w mojej głowie
,,-Annie? Skarbie… to
ty?’’ zamknęłam oczy i przełknęłam kolejne słone łzy, piosenka która nadal
ciągnęła się w radiu nie pomagała mi zapomnieć o jego głosie… ,,So please don’t make this any harder’’ śpiewał
tak cholernie dobrze, nikt oprócz nas nie wiedział, że cała ta piosenka jest
oparta na faktach, że jest o nas. To tak bolało, dlaczego musiał być taki
perfekcyjny? Jego głos wołający moje imię powtarzał się w mojej głowie ,,Anastazja do cholery odwróć się!’’
-Pierdolony dupku wyłaź z mojej popieprzonej głowy i nie wracaj!-
wydarłam się ma cały sklep, na moje policzki wstąpił rumieniec. Moje wnętrze
wypełniło jakieś rozluźnienie, nie wiedziałam dlaczego ale czułam się jak za
czasów zaburzeń odżywienia, leciutko, jakbym była motylkiem. Wtedy ciepła męska dłoń ulokowała się na moim ramieniu,
ktoś delikatnie obrócił mnie w swoją stronę jak porcelanę. I wtedy ujrzałam jego oczy, te jego cholerne czekoladowe
oczy które prześladowały mnie każdej kolejnej nocy kiedy on zniknął z mojego
życia.
-Z-za-z…- wyszeptałam powstrzymując łzy które były na tyle
wredne by urządzić sobie teraz przechadzkę po moich policzkach. Chłopak jednym ruchem dłoni przyciągnął mnie
do siebie. Byłam niższa od niego o jakieś 10 centymetrów więc kiedy przyciągnął
mnie bez problemu wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Po jego płytkim oddechu
uświadomiłam sobie, że również płacze. Jego cieppły dotyk powrócił, jak zawsze
trzymał mnie tak delikatnie w swojej mocy. Wdychałam jego zapach, jego perfumy
pomieszane z potem i tytoniem. Czułam go, jego ciało. Wszystko wokół nas
zniknęło znów byliśmy w swoich ramionach, chciałbym by ta chwila trwała
wiecznie, bałam się, że za chwilkę, minutę czy sekundę on rozpłynie się jak w
tych wszystkich dręczących mnie snach.- Zayn…- szepnęłam jeszcze bardziej
wtulając się w jego pierś. Jego imię było dla mnie przystanią, opoką. Każda
magiczna chwila ma swój koniec, i nasza szybko się zakończyła.
-Anastazja… nadal masz moją koszulkę…- powiedział głaszcząc
mój policzek, całując moje skronie, zatracając się w niebiesko-szarych spoglądających
nie niego tęczówkach. Powtarzał moje imię niczym modlitwę, która miałby go
zbawić. Bawiąc się moimi włosami znalazł powrotną drogę do mych ust, złączył
nasze tęskniące za ciepłem wargi, nasze języki znów mogły zatańczyć w duecie. W
pocałunku czułam tę mocną tęsknotę, namiętność. Moim zwyczajem podczas
pocałunku było położenie ręki w miejscu gdzie biło jego serce by zobaczyć jak
mocno bije- jak dużo dla niego znaczę. Dziś miałam wrażenie, że Zayn dostanie
zawału i umrze z miłości do mnie w Londyńskim Tesco, co byłoby strasznie
niestosowne. Jego serce biło tak szybko, iż w każdej chwili mogło wyskoczyć-
moje nie było gorsze. Nagle ta chwila niczym bańka mydlana prysła kiedy chłopak
oderwał się ode mnie gwałtownie.- Co my do cholery wyprawiamy… widzieli nas…-
wyrzucił z siebie słowa niczym jad, odepchnął mnie i wytarł łzy które spływały
strumieniem po jego policzkach. Spuściłam wzrok na podłogę, wiedziałam, iż
pominęłam jakiś istotny szczegół w jego życiu- był on bożyszczem nastolatek i
sława… ona zjadała go niczym pyszną kanapkę, którą swoją drogą chętnie bym
przekąsiła. Nie wiem dlaczego ale czułam, że usycham… co ja pieprzę wiem
dlaczego, on już mnie nie d o t y k a ł, o d e p c h n ą ł mnie niczym jakiegoś
chwasta.
-Kochasz mnie jeszcze?- nie pytajcie mnie dlaczego to
powiedziałam, czułam taką potrzebę i wiedziałam, że pakuje się w kolejne gówno
ale musiałam.
-Pamiętasz co zawsze ci powtarzałem?- zapytał znów
podchodząc do mnie, łapiąc subtelnie mój podbródek, który po chwili podniósł do
góry tak dym patrzyła mu prosto w oczy cytując dobrze znane słowa.
Odchrząknęłam i patrząc na niego powtórzyłam niczym słowa przysięgi:
,,Miłość jest wtedy,
gdy jesteś przy kimś i on sprawia, że czujesz się szczęśliwy..’’
-Cokolwiek by robił,
zawsze na twojej twarzy gości uśmiech.- dokończył za mnie jednym ze swoich
melancholijnych tonów.- Czy uśmiecham się teraz?- spojrzał prosto w moje oczy
wbijając sztylet w moje już i tak krwawiące serce. Odpowiedź była jasne Nie. Nie było o czym mówić, dał mi aluzję więc
tylko kulturalnie próbując nie płakać wycofałam się z alejki przeznaczonej
słodyczom. Jesteś silna, dasz radę.-
pomyślałam upuszczając koszyk na podłogę i wybiegając ze sklepu. Jak on mógł mi
to zrobić? Ja nie byłam niczemu winna… to uczucie pomiędzy nami po prostu było,
powinnam użyć czasu teraźniejszego bo ono cały czas JEST. Co miała zrobić?
Odrzucić go, żeby pomyślał, iż między nami wszystko skończone? Przeprosić go
grzecznie i wyjść… nic nie byłoby odpowiednie. Ponieważ ja nadal go kocham, to
co pozostawił po sobie w moim życiu jest zbyt mocne, to wszystko co przeżyłam
zostawiło na mnie zbyt duże piętno by po prostu o tym zapomnieć. Najcenniejsza
rzecz, którą kiedykolwiek miałam- straciłam z własnej głupoty.. przez chorobę…
anoreksję. Zycie bez niego po porostu mnie przerosło, musiałam to przed sobą
przyznać. Myśli tak mnie pogrążyły, że kiedy wybiegając ze sklepu prawie nie
zauważyłam leżącego przede mną telefonu, naturalnie w porę zorientowałam się,
że na coś stanęłam i podniosłam Samsunga. Nie wie po co, dlaczego czy jak- po
prostu coś kazało mi go podnieść i włożyć do kieszeni, a więc tak zrobiłam i
wtedy nastąpiło to czego zawsze się obawialiśmy- paparazzi mnie dopadli. W
mojej głowie huczało miliony głosów ,,Kim jesteś dla Zayna Malika?’’ ,,Zayn
zdradza Perrie z tobą?’’ ,,Jak możesz rujnować nowy związek Zayna?’’ ,,Jak to
jest być tą drugą?’’ ,,Co działo się w tym sklepie kilka minut temu?’’ ,,Kim dal Ciebie jest Zayn Malik?’’ ,,Od jak
dawna się znacie?’’ ,,Nie zaprzeczaj! Mamy zdjęcia jak całowałaś się z Zaynem!
Co was łączy?’’. Fotografowie tak mocno napierali na mnie, iż myślałam, że
zachwalę zemdleję. Dodajmy do tego moją świetną koordynację ruchową i upadek
gotowy. Naszczęście skończyło się tylko na potłuczonym tyłku i rozciętej lekko
wardze. Nikt mi nie pomógł, wybiegłam z tłumu płacząc i kurczowo trzymając się
za dużej koszulki Zayna. Majaczyłam, przez ból głowy mój świat wirował
nieznośnie. Nieświadomie, pozbawiona jakiejkolwiek trzeźwej myśli kierowałam
się do metra, miałam ochotę pojechać najdalej jak tylko mogłam… i tak też
zrobiłam kupiłam bilet za kilka funtów na drugi koniec Londynu. Moja podróż
trwała może półgodziny, które ciągnęło się nie miłosiernie. Płacząc i chowając twarz w T-shirt
{który rzecz jasna dzięki moim łzom zabarwionym na czarno przez tusz i krwią sączącą się z mojej wargi nie wyglądał korzystnie} wysiadłam z pojazdu i kiedy zobaczyłam oślepiające światło dzienna okazało się, że oprócz mnie i paru pań pracujących na tutejszej stacji nikogo tu niema. Wdrapałam się po schodach i moim oczom ukazał się niezidentyfikowany obiekt do którego miałam zamiar się właśnie udać.
{który rzecz jasna dzięki moim łzom zabarwionym na czarno przez tusz i krwią sączącą się z mojej wargi nie wyglądał korzystnie} wysiadłam z pojazdu i kiedy zobaczyłam oślepiające światło dzienna okazało się, że oprócz mnie i paru pań pracujących na tutejszej stacji nikogo tu niema. Wdrapałam się po schodach i moim oczom ukazał się niezidentyfikowany obiekt do którego miałam zamiar się właśnie udać.
Magazyn nie wyglądał solidnie, był zaniedbany i brudny ale oczywiście tona
nieszczęść które mogły wyniknąć z przebywania tam nie nakłoniły mnie do
wrócenia do hotelowego pokoju. Kopnęłam z całej siły metalowe drzwi i weszłam
do środka. Zdziwił mnie fakt, iż było tam czystko i tylko gdzieniegdzie
porozrzucane były drewniane belki i puste beczki. Kiedy usadowiłam się
,,wygodnie’’ przypomniało mi się o telefonie który znalazłam przed
zaatakowaniem reporterów. Delikatnie wysunęłam go z kieszeni i spojrzałam z
zaciekawieniem na tapetę. Moją pierwszą myślą było ,,Jaki cholerny psychopata
ma moje zdjęcie na tapecie?!’’.
Zaklęłam kilka razy próbując odblokować ekran
telefonu ale wszystko szło mi jak krew z nosa, w końcu poddałam się bo ekran
zablokował się na kilka minut.
Pomyślałam trzeźwo, kto jak nie Zayn mógł mieć na tapecie moje najświeższe,
wrzucone wczoraj wieczorem na inastgrama zdjęcie? Tak, okej jestem dość znaną
blogerką ale bez przesady, jaki inny człowiek mógłby ustawić sobie mojego ryja
na tapetę? Tylko, że jeśli on ustawił sobie moje najświeższe zdjęcia znaczy,
że… że pamięta, cały czas. Kolejne słone łzy uderzyły mnie tego dnia, jestem
zdecydowanie za dużą beksą. I wtedy to do mnie dotarło, znalazłam telefon
Malika, z n a l a z ł a m jego telefon- już rozświetlam Wam mój tok myślenia:
jeśli znalazłam to cacko i uda mi się je odblokować to dostanę wszytkie
informacje o nim jak na dłoni- Twitter, Sms’y, Połączenia. A nóż widelec będzie
coś o nas? Okey, jest to wścibskie ale mam prawo wiedzieć, prawda? Ogarnęłam
natłok myśli i próbowałam ,,być jak Zayn’’ jaki symbol ustawiłabym będąc
sławną, zalataną osobą która jednak chce trochę prywatności? Znając mojego byłego
chłopaka będzie to duża litera ,,Z’’ lub jakiś figlarny znaczek prosty do
narysowania. Moje pierwsze
przypuszczenie szlag trafił, nie było to ,,Z’’ ani jego ulubiony znaczek wężyk
lub przypuszczalne ,,P’’ jak Perrie. Po kolejnych nieudolnych próbach została
mi jedna, jedyna szansa- zdeterminowało mnie to i po prostu narysowałam ,,A’’.
Jakie było moje zdziwienie kiedy telefon odblokował się ze śmieszną muzyczka w
tle. Dobra, to akacja przyłap swojego ex na jakiejś wpadce uważam za otwarte.
Najpierw weszłam w zieloną słuchawkę oznaczającą ostatnie połączenia, wszytki
były skierowane to Harrego- kolegi z zespołu. Czyżby bromance Malik? Idziemy
dalej notatki… galeria prawie pusta… nic. I kiedy przejrzałam już nawet jego
play listę ( w której bądź co bądź były dobre nuty) postanowiłam zajrzeć smsy.
Niall...
Mama…
Harry…
Liam…
Harry…
Nic ciekawego, pytanie typu ,,Wszystko ok.?’’ ,,Kiedy próba?’’ etc. Aż wreszcie z nieba spadł mi kontakt zapisany Perrie.
Z każdym
kolejnym słowem ,,i love her’’ moje serce przestawało być by za chwilę próbować
wyrwać się z mojej piersi. Zayn mnie kochał… nadal… tak mocno… nazwał mnie
swoją pierwszą i prawdziwą miłością, są dwa wytłumaczenia:
Pierwsze: Był nieźle nawalony po jakimś afterparty.
Drugie: Kochał mnie, cholernie mocno mnie kochał tak jak ja
jego i nigdy nie przestał.
Nie wiedziałam co robić, przez to wszystko natłok myśli weszłam na Twittera i po prostu tweetnęłam:
I wcale nie poczułam się lepiej...